Z wielkim wysiłkiem uniósł powiekę znad oka pokrytego przekrwiona pajęczyną. Bezgłośne "O jesuuuuu...", albo raczej: "dżizasssss...", bo za oknem wiła się przykryta jesienną mgłą Tamiza, wypełzło mu spod obolałej czaszki. W głowie wciąż szumiał zbyt efektowny weekend z licytacją toastów "za" i "przeciw" brexitowi. Telewizory na ścianie na przeciwko łóżka rozjarzyły się, jak na komendę, zaprogramowanymi kanałami na CNN, BBC i AlJazeera. Poprzez szum kaca przebiły się najnowsze wiadomości ze świata. Płonie największa rafineria w Arabii Saudyjskiej. "O fu*k !!!" Kwadrans później już pędził na giełdę. Takich, jak on, było wielu. Banksterów (a może giełdsterów...?) przygotowanych do zamieszania rynkiem paliw. Wszyscy skacowani, poddenerwowani, ze spoconymi telefonami przy uchu. Będzie jazda!
Tymczasem za oceanem, korpulentny blondyn z grzywką obudził się zdecydowanie wcześnie. Zamaszyście poprawił tupecik, który okręciwszy się w czasie snu o 180 stopni, uczyni z niego podstarzałego enerdowskiego metala. Melania wstała jeszcze wcześniej, ale zlokalizował ją bez trudu, gdyż zza drzwi łazienki dobiegało radosne pogwizdywanie. Bluegrassowe nuty, towarzyszące coponiedziałkowemu goleniu pach, filuternie tańczyły na pięciolinie słonecznych promieni rozproszonych przez gęstą firankę sypialni.
Sięgnął po pilota i nadusił "power" kierując go w stronę wielkiej plazmy. Raz, i raz , i raz jeszcze, aż mu kłykcie pobielały, a ekran telewizora nie ożywał. "Scheisse !"- zaklął szpetnie. A właściwie było to zwyczajne "fu*k!", choć akurat miał ochotę na melodyczne, poetyckie tete-a-tete z językiem Nietzschego. Tyle razy im mówił żeby nie wkładali do pilota tych gównianych chińskim baterii. I masz. Rządzisz największym światowym mocarstwem, a nie potrafisz wyegzekwować nawet tak prostej sprawy, eh... O! Telewizor zagrał, nareszcie. Ale to co zobaczył i usłyszał postawiło mu irokeza na syntetycznej grzywie. Zmarszczył się i wycedził przez równo podszlifowane zęby: "Trzeba będzie komuś spuścić wpie***l !". I już gna boso do gabinetu owalnego, i już łapie czerwony telefon w garść.
Daleko mi do antyszczepionkowców i innych płaskoziemców, do których szacunek pozycjonuję gdzieś pomiędzy miłością do kleszczy, a tolerowaniem listopadowego syfu. Dzisiaj jednak naszła mnie jednak teoria spiskowa. A jeśli nie aż teoria, to przynajmniej pewna nieufność, wątpliwość podgrzana dosyć beznadziejnym samopoczuciem dnia dzisiejszego. No bo coś mi tu nie gra.
Płonie rafineria. Duża. Taka co daje jakieś pięć przecinek coś tam, procenta światowej podaży ropy. No. I co? No pali się. A właściwie już nie. Pewnie szybko się pozbierają ze wznowieniem produkcji. Ale czarny dym który spowił niebo nad pustynią rozwieje się znacznie szybciej, niż smród, który okrążył ziemię z szybkością rozchodzenia się medialnej burzy. Skutek na dzisiaj - ropa na giełdach podrożała o kilkanaście procent. Takiego procentowego skoku cen nie było od dwudziestu lat. Dlaczego? Bo komuś puściły nerwy. Mleko się jednak rozlało. Ba, w dalekiej od centrum wszechświata Polsze, już po 24h niektóre stacje podniosły ceny o paręnaście groszy, ha! Pewnie, kurna, założyły że to doskonały biznes skroić klienta, tak przy okazji - bo czemu nie - już teraz. Cena kontraktowa na dostawy ropy, a cena dla detalicznego odbiorcy już dzisiaj? - a kto się w tym połapie, hłe, hłe... - zarechotał koncernowy menedżer średniego szczebla oddziału na Polskę.
No właśnie. Kto stracił, a kto zyskał na tym, że grupa ekstremistów z bliżej nieokreślonego wschodu - bo jak ekstremiści, to wiadomo że ze wschodu musieli przybyć - nakupiwszy w promocji w Lidlu dronów, zrobili przy ich pomocy nalot, jak na Drezno w '45. Król z kefiją na głowie pewnie nie zbiednieje. Ewentualnie opchnie za chwile swoje 5% za 10% więcej. Pozostali producenci spod sztandaru OPEC, też zacierają ręce. Ten z grzywą zza Atlantyku pije dzisiaj browaru i kombinuje, komu zrobić wjazd na chatę i urządzić sobie poligon. Ruscy pewnie obserwują zza kremlowskiego muru i przeliczają ruble na dolary, które dostaną za swoją ropę. No kurna, wychodzi na to, że wszystkim jest na rękę ta mała rozpierducha na pustyni. Ali mi jednak niezbyt pasi.
Mamy wrzesień. Wróż Maciej i inni tacy, co to mają kontakt z bazą, wieszczą, że jeszcze w tym miesiącu ma się rozpocząć trzecia wojna światowa. A jakiż mógłby być lepszy powód, niż wojna o ropę, hę? No. Tak mi się jakoś skojarzyło tylko. Natomiast trochę ciulato, że w dużym stopniu taki rozwój sytuacji zależy od kamienicznika z czupryną. Źle mu nie życzę, ale przydałoby mu się teraz jakieś męskie przeziębienie z komplikacjami w postaci usztywnienia palucha do naciskania czerwonego guzika.
Pogodynka.
Z poniedziałkiem pogoda się spieprzyła - naście stopni, coś tam pada... Błe...
poniedziałek, 16 września 2019
sobota, 7 września 2019
Drajcyjnkilometerształ, czyli zapiski z podróży.
Enterprise: dziennik pokładowy:
- Komunikaty czytane przez Frau w porannej audycji radiowej brzmią jak wyrok: "drajcyjnkilometerształ, fymfkilometerształ...". Aż ciarki po plecach przechodzą. Zastanawiasz się tylko czy ten wyrok ciebie dotyczy, czy nie. A jak już dotyczy, to czy uda się wywinąć spod katowskiego topora.
- Natomiast pani Krystyna zatrudniona przez Google do czytania map da użytkowników ajfona, ewidentnie nie zna niemieckiego. Niemieckie nazwy czytane w jej wykonaniu brzmią jeszcze bardziej komicznie, niż w rzeczywistości. Pani Krystyna cierpi też na szczękościsk. Jest złośliwością wielką kazać jej przeczytać komunikat o skręceniu na drogę nr 45 w kierunku Racibórz. Kobita męczy się niesamowicie; a brzmi to mniej więcej tak: "... kontynuuj drogą numer czterdżeszczy cztery w kierunku Raczibórz". 😀
- Badenia-Wirtembergia to bardzo malownicza kraina. Baaaardzo.
- Wiatraki po niemieckiej stronie jakby miały zupełnie inny wiatr, niż te po stronie polskiej. Kręcą się radośnie. Nasze nie.
- Plantacje solarów są na prawie każdej niemieckiej łące w okolicy autostrady. Czym bardzie na zachód, tym ich więcej. I nikomu to nie przeszkadza, że psują krajobraz.
- Jak już o plantacjach, to we wrześniu kwitną tam drugie zasiewy rzepaku.
- Miasteczka, a właściwie wioski, na peryferiach Badenii-Wirtembergii wszystkie wyglądają tak samo. W dodatku są urokliwe.
- Duży zakład przemysłowy w środku wioski? Proszę bardzo! Nikomu to nie przeszkadza. Ba, przecież to działa na korzyść lokalnej społeczności. U nas nie do pomyślenia.
- Etos pracy w niemieckim zakładzie produkcyjnym nie istnieje, a przynajmniej jest skutecznie ukrywany. Najogólniej rzecz ujmując, niemiecki pracownik ma wyj****e dużo bardziej, niż polski. Pytania: skąd więc ten sukces gospodarczy, hę? Polski pracownik jest przy nich pracowitą mrówką, który wręcz zapier***a. A może właśnie brak luzu, nadmierne zaciśnięte poślady są barierą przed sukcesem...?
- Mała stacja paliw wciśnięta pomiędzy malownicze domki z pruskiego muru? I tak w każdej wsi? Czemu nie! Nikt się jakoś nie boi, że pół wiochy wyleci w powietrze. Pragmatyzm, wygoda, spełnianie potrzeb ludzi, zamiast tworzenia paniką pisanych przepisów.
- Paliwo w Richtiś Fajnych Niemcach (RFN) jest tańsze, niż analogiczne kupowane po polskiej stronie granicy. Serio? Serio. Ktoś tu kogoś ostro dyma. Różnica na litrze przy granicy i w Zabrzu, to jakieś 50-60 groszy.
- Chemnitz to dawniej enerdowski Karl-Marx-Stadt - tego to akurat nie wiedziałem.
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
- ON na Rokitnickim Orlenie po 4,88 PLN/L
- wczoraj Polska przegrała w Lublanie ze Słowenią 0:2 w elimincjach do Mistrzostw Europy.
Pogodynka.
Z rana jeszcze na dwoje babka wróżyła. Po południu już deszczowo i ponuro, temperatura 16-17 st.C. Nie jest fajnie... A jeszcze wczoraj było całkiem przyjemnie.
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
- ON na Rokitnickim Orlenie po 4,88 PLN/L
- wczoraj Polska przegrała w Lublanie ze Słowenią 0:2 w elimincjach do Mistrzostw Europy.
Pogodynka.
Z rana jeszcze na dwoje babka wróżyła. Po południu już deszczowo i ponuro, temperatura 16-17 st.C. Nie jest fajnie... A jeszcze wczoraj było całkiem przyjemnie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)