To nie będzie o polityce, chociaż
trochę jednak tak.
Droga do pracy. RMF FM, godzina ok 5:05 i
rozmowa z niejakim Przemysławem Staroniem. Na tę chwilę postać
zupełnie anonimowa, jak niewypełnione miejsce na awatar w fejsbuku.
Nazwisko też jakieś takie zupełnie ni przypiął, ni przyłatał –
no nie kojarzę gościa. Ale do czasu. Bo po wysłuchaniu tej
krótkiej rozmowy, przez kolejne czterdzieści minut drogi
powtarzałem w kółko to nazwisko, żeby nie zapomnieć i wygooglać
przy porannej mandarynkowej yerbie, kto zacz. Bo nikt dawno, aż tak
mnie nie zaintrygował, że aż pokonałem poranne przysypianie za
kierownicą.
No co za śliski bufon! To pierwsze
określenie, jakie mi ślina na język przyniosła. Ja to się
dziwię, a właściwie podziwiam dziennikarza prowadzącego wywiad,
bo trzeba mieć sporo cierpliwości, do takiego rozmówcy. Szlag by
mnie chyba trafił, jakbym nie usłyszał odpowiedzi na choć jedne
zadane pytanie. Ba, imć Staroń Przemysław próbował przepytywać
dziennikarza, ha! I tu dochodzimy jeśli nie do sedna, to to zarzewia
problemu, bo pan ten ponoć (co stwierdzone) jest nauczycielem. I to
takim, którego ktoś kiedyś wybrał „nauczycielem roku”.
Kaliber więc mamy burząco-zapalający. I w sumie nie dziwi już, że
rozmowa miała taki, a nie inny przebieg. Zbyt wielu znam
nauczycieli, aby ten styl wypowiedzi był mi obcy. Nie znaczy, że
nie irytujący. Nie wiedzieć czemu zestawiłem go od razu z carycą
Suskim. Wiem, że to niesamowicie karkołomny intelektualnie
mezalians. Oczywiście elokwencja z zupełnie innej ligi, ale treść
tak „fascynująca”, że szeroko otwierając oczy może i
naciągnąłem nieco wory pod oczami, jednak dorobiłem się pewnie
kolejnej bruzdy na czole. Różnica między Staroniem, a Suskim jest
taka, że w przypadku tego drugiego, wysysanie wysublimowanej treści
z jego wypowiedzi jest, jak wsłuchiwanie się w trele słowika.
Siadasz wygodnie na kanapie, nogi rzucasz na miękką pufę, w ręku
z odwiedzionym majestatycznie małym paluszkiem filiżanka
aromatycznej kawy i … kontemplujesz. A słuchając tego pierwszego,
miałem wrażenie, że nasz bohater bije się z myślami … „po
chuj tutaj jestem?”. I tu – w tej rozmowie; i tu – w polityce.
A przykrywanie tego dylematu kwiecistymi esami i floresami
oratorskiego kunsztu, powoływanie się na wiedzę akademicką mającą
zdyskredytować interlokutora, jest miałkie i mdłe jak cukier puder
z waniliną.
Pozostaje mi tylko wyrazić osobisty
smutek, że imć Staroń jest doradcą Sz. Hołowni. Ideowiec – bo
wierzę, że nim jest – powinien jak ognia unikać otaczania się
takimi indywiduami. Ja wiem, że wyrabianie sobie opinii o człowieku
na podstawie kilkuminutowej wypowiedzi w radiu, jest słabe. No ale
shit happens. Wchodząc w media, politykę, trzeba uważać na swoje
słowa, na to co się mówi, i to bardzo. Nie zawsze ukryty sens
wypowiedzi, jakby nie w zamierzeniu szlachetnej i oświeconej, trafia
do słuchacza, czytelnika, w takiej samej postaci, jaką się
zrodziła w zamyśle autora. Niezależnie od tego czy ta wypowiedź
była wyrwana z kontekstu, zmanipulowana (nie sądzę), czy czysta
jak łza, to w dobie kreowania poglądów na bazie ekspresowych,
szybkich przekazów medialnych, trzeba, jak cholera, zważać na
treści wypuszczane w eter.
Nie będę się rozwodził nad tematem
rozmowy, ani nad wnioskami z niej płynącymi. Piszę o tym, jak łatwo
sobie wyrobić zdanie o człowieku, na podstawie jednej, niefortunnej
(moim zdaniem), pozbawionej treści wypowiedzi. Może nie ja byłem
jej adresatem, ale jednak do mnie dotarła i padła na niepodatny
grunt. No nie przyjęła się. Mam alergię na butę (nie mylić z
butem). Nic bardziej mnie nie drażni w człowieku niż zbyt mocno
zadarty nos. Do tego stopnia, że z chorą przyjemnością go
przycieram i pozbawiając umiejętności lewitacji ściągam na
ziemię. Z drugiej strony, ulegając stereotypom na podstawie
obiektywnych informacji o grupie zawodowej, którą reprezentował
przepytywany osobnik, stosując skróty myślowe i uproszczenia
wyrobiłem sobie jakże nieprzychylną opinię na jego temat. Czy
słusznie? Może nie. Może na innym gruncie, przy kielichu,
rozważając sens życia okazałoby się, że to spoko gość. Jednak
jeśli już wdepnąłeś w politykę, to nie może być tak, że
jednocześnie tu jestem i mnie nie ma. Nie, tak to nie wygląda. Nie
można taplać się w gównie i jednocześnie pachnieć jaśminem.
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
ON dzisiaj po 4,19 PLN/L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz