Dzieje na scenie politycznej. Prawicowa totalitarna komuna zawłaszcza w imię odwetu kolejne kawałki Polski. Śmiejąc się w twarz robi wszystko, co chce, bez w owijania w bawełnę pokazując, że to na przekór wszystkim i wszystkiemu. Wszystko to pomału staje się nowym obrazem Polski malowanej w szaro-szarych barwach. Wydawałoby się, że żyliśmy w jako-takim kraju, ani dobrym, ani złym. Ani zbytnio się czym chwalić, ani zbyt wiele powodów do wieszania na nim psów, tak na prawdę, nie było. No to teraz mamy. Z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień, coraz bardziej się staczamy w odmęty absurdu, czegoś, czego nie wymyśliłby nawet najbardziej czarnomyślący pisarz political fiction. Jeszcze nie tak dawno nie do pomyślenia było, aby przypuszczać, że ktokolwiek jest w stanie podnieść rękę na podwaliny prawne państwa, na konstytucję, na ustalony ład społeczny. Okazało się, że wszystko to było ułudą. Do skuteczności tego zamachu potrzeba było jedynie frustracji i ... zaniechania. Mamy do czynienia z bezprecedensowym upadkiem, z powrotem do najczarniejszych czasów nowożytnej Polski. Chyba już nikt nie jest w stanie stanąć obojętnie wobec tego co się dzieje. To bardzo ciekawe. Dlaczego?
Populistyczne hasła, które porwały 1/3 wyborców do tego aby zagłosować, jak zagłosowali, okazały się pożywną paszą. A to, że można się nią udławić? Kogo to obchodziło, kto się nad tym pochylił ... ? Nieważne, teraz to już nieważne. Mleko się rozlało. Czy ktoś chwyci ścierę, żeby to posprzątać? Nie sądzę. Jeszcze nie teraz. Ale wydaje mi się, że coś się zaczyna dziać. Po pierwsze w skali makro, globalnej, bo ludzie się organizują w swym lęku, oburzeniu, sprzeciwie. Nawet, jeśli na razie, to tylko żyje gdzieś w sieci, to jednak jest jakiś zaczyn z którego może się coś wykluć w realnym świecie. Po drugie, w skali lokalnej. Zauważam bowiem, że ci którzy do tej pory nigdy nie interesowali się polityką, teraz o niej dyskutują. Ci których nie podejrzewałbym o jakiekolwiek zdanie czy poglądy polityczne, teraz artykułują swoje opinie. Tak jakby dojrzali do tego, aby być zwierzęciem politycznym (jak to człowiek), lub przynajmniej obywatelem kraju, w którym żyje, ba, może nawet mu na nim zależy. Musi się na prawdę źle dziać, skoro ludzie się budzą. Tym lepiej - i mówię to bez przekąsu - że pobudka jest taka bolesna. Strach potrafi zdecydowanie bardziej motywować do działania, niż letnio-ciepły stan zadowolenia.
Pozostaje pytanie: jak dużo i jak długo jeszcze? Lista faux pas, kolejnych zbrukanych zasad, kolejnych złamanych praw, kolejnych gwałtów na demokracji robi się coraz dłuższa. Czas pokaże na ile to zaszkodzi obywatelom tego kraju, a na ile okaże się jedynie polityczną zadymą. Obawiam się jednak, że nowi władcy sporo krwi utoczą ze społeczeństwa, które stało się zakładnikiem chorych ambicji podbudowanych ideologią zemsty na znienawidzonych, poprzednikach. Poprzednikach, których największa zbrodnią było zaniechanie, spoczęcie na laurach i pycha. Tej zbrodni i ja nie wybaczę, bo teraz muszę płakać nad dniem dzisiejszym i niepewną przyszłością swoją i mojej rodziny ... i kraju, w którym żyję i mam zamiar, mimo wszystko, żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz