Podsumowanie tygodnia.
W tym tygodniu spotkało się "stare" z "nowym". Szybciej niż myślałem skrzyżowały się moje drogi #powenowe z #rafametowymi. Skrzyżowały, to może za dużo powiedziane, ale fakt faktem, że #Powen mnie nawiedził w moim nowym królestwie :) Szkoda tyko, że nic z tego spotkania zawodowo nie wyszło. Ale kto wie, może kiedyś ... :)
Zakończenie tygodnia pod znakiem zakupów. Oj, było grubo! Ale najważniejsze to, że w 100% plan wykonany. Satysfakcja pełna. Warto było, że bolało.
Listopad jakby w tym tygodniu nieco łaskawszy w okolicach weekendu. Łyżka słońca w beczce deszczu, zwłaszcza w piątek i dzisiaj. Dzisiejsze okołopołudnie spędziłem na godzinnym bieganiu. Ale coraz ciężej pasibrzuchowi pomykać po okolicach. Jak widać nie można się na zapas naładować kondycją. Było, jakby ciężej niż zwykle, ale nie powiem, że nieprzyjemnie. Ba, było bardzo fajnie bardzo. Grzechem by było nie wykorzystać ciepłego listopadowego dnia.
Od jutra zabieram się za siebie nieco inaczej. Właściwie to Najlepsza z Żon się za mnie zabiera. Wiele ostatnich tygodni to z mojej strony zatracanie wszystkiego dobrego co zrobiłem dla siebie, dla swojej kondycji. Oprócz tego, że treningów właściwie zaniechałem, to i odżywianie poszło w kierunku obżarstwa, a o używkach nie wspomnę - głównie o ilości kawy chodzi - żeby nie było głupich domysłów ;) No to idę na detox! O wynikach i międzyczasach, pewnie wspomnę conieco.
Tymczasem we wszechświecie i okolicach:
- paliwo w końcu wróciło do cen akceptowalnych. Dzisiaj ON na BP za 4,19 PLN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz