Jestem na diecie. Znowu? Tak, znowu... Pomału zaczynam być, jak siakaś modelka, czy cuś :))) Ale tak poważnie, to potwierdzam, że znowu nadszedł ten niedobry dla mnie czas. Może bym nie zaczynał znowu, ale tym razem to Najlepsza z Żon była prowodyrem. Podpuściła mnie, a ja dałem się podpuścić. Na dodatek, kiedy najlepszy przyjaciel twierdzi, że masz nadwagę, to trzeba mu wierzyć- a o tym poinformował mnie niedawno mój smartphone. A to już nie przelewki.
I tak właśnie dzisiaj zaczynam drugi tydzień.
Jest ciężko. Nie che mi mi się opisywać co i jak, ale tak "niedopasowanej" do mnie diety jeszcze nie miałem. Przy czy niedopasowanej oznacza w tym przypadku nie to, że jest źle na mnie skrojona, tylko mi ... osobiście nie pasuje, bardzo :)) Problem w aktualnym wyzwaniu tkwi w jednym - w braku mięsa! Moja złowieszcza, agresywna, drapieżna natura łaknie mięsa, jak kania dżdżu.
Oficjalnie to nie dieta, tylko detoksykacja organizmu.Tere-fere, to dlaczego tak mi się chce wszystkiego innego niż to, co muszę zajadać ? Już nie mogę patrzeć na to zdrowe jedzenie, które ma mnie odtruć i spalić zbędne kg tak miło zdobyte przy pomocy prawdziwego jedzenia.
Jeden fakt niezaprzeczalny - nie chce mi się jeść. Gdybym nie miał resztek zdrowego rozsądku gdzieś na dnie żołądka, to bym chyba zrezygnował z jedzenie w ogóle i przeszedł do etapu żywienia energią z kosmosu. Zresztą to co zjadam daje mi takiego pałera do działania, że podejrzewam jakieś nieznane siły ze wszechświata, że mnie doładowują podczas snu. No bo z trawienia tej codziennej zieleniny to raczej wiele chyba nie ma.
Narzekam i narzekam. Ale co to w sumie takiego ta dieta. Nie pierwszy i nie ostatni raz się głodzę i próbuję odrestaurować sterane czasem i życiem cielsko. Jestem do tego przyzwyczajony i nie mam problemu z dyscypliną we wszelkich aspektach związanych z odchudzaniem. Nie ma więc co biadolić, tylko zacisnąć pasek o jedną dziurkę bardziej. A potem, jak już powiem basta!, zlizać słodką niskokaloryczną śmietankę sukcesiku.
Jednak w tym cały jest ambaras, że ... No właśnie, już w najbliższy piątek, a potem w niedzielę czekają mnie dwie imprezy. Z jedzeniem. Z piciem. Hmmm... Będę musiał zgrzeszyć i okazać słabość w imię ulepszania stosunków międzyludzkich i nieurażania uczuć Pierworodnej. To wygodne tłumaczenie ? Owszem, wygodne. I zapewne będzie wielce ten grzeszek smakował.
Tymczasem we wszechświecie i okolicach.
- popadało dzisiaj śniegiem. Teraz za oknem -1,2 st.C. Zima podszczypuje w tyłki.
- paliwo znowu idzie w górę. W Gliwicach na BP, z ON trzeba dać 4,36 PLN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz