Ta chwila, kiedy prawie trzyletni Grzdyl, moszcząc się w łóżku przed snem, splata ręce za głową i wyciągnąwszy się na wznak, wzdycha tymi oto słowami: "Tato, miałem piękny dzień!".
Wszystko mija. Cała zła energia, ile by jej nie było, znika jak zdmuchnięty ze stołu kurz, a wzburzone fale wygładzają się w lustrzaną taflę wody. Czasami wystarczy jedno zdanie, żeby uratować "dla mnie też niezbyt łaskawy był dzień".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz