FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

sobota, 9 marca 2019

Manifest marcowy

Za oknem wiatr tak pizga niemiłosiernie, że nawet junkers nie wyrabia i awaryjnie wyłącza się wystraszony wstecznym ciągiem. To nie są normalne warunki do egzystencji, oj nie. Człowiek taki jakiś rozedrgany.
Jest sobota. 
Kiedy słucham muzyki z lat '80, Najlepsza z Żon śmieje się, że ciągle trwam w przeszłości. Fakt, że w tej materii nie poszedłem dalej niż dekadę dalej. Zamarynowałem się i tkwię w tej marynacie. I lubię tą marynatę. Ja w ogóle mentalnie nie jestem z teraz. Zastanawiam się, kiedy przeoczyłem ten moment, żeby wskoczyć do współczesnego pociągu. Kiedy, na ten przykład, przeoczyłem moment, aby stać się społeccznym chu**m, hę? Bo im starszy jestem, tym bardziej do mnie dociera, że wypadłem z obiegu, bo tym chu**em się nie stałem. Dla obcych, dla znajomych, nieznajomych, dla bliższych i najbliższych. Nie dorównałem kroku, wypadłem z szeregu, peleton mi odjechał.
Cały czas lawiruję w chorym labiryncie konwenansów i poprawności, gdy wszyscy obok mają to w dupie. Przepraszanie za to, że istnieję jest wplecione w moje DNA. Tak jestem wychowany. Albo raczej taki wyrosłem z jałowej gleby. Zestaw wartości zupełnie nie przystających do dnia dzisiejszego. Te cholerne przeświadczenie, że moje jest nieistotne, że trzeba dbać bardziej o innych niż o siebie! Zawsze tak było. Co więcej, dbanie o to, żeby komuś nie było przykro, stało się piętnem, które odłożyło się na MOICH najbliższych. Ileż to razy kosztem własnej rodziny, tym że było im źle, odpuszczałem innym, mimo że na to zupełnie nie zasługiwali. Ileż razy moje chore wyrzuty sumienia sprawiły, że płakał ktoś niewinny.
Niniejszym, pierd**ę.
Nie widzę w swoim otoczeniu, nawet wśród znajomych, krewnych i powinowatych, aby wartości, którym hołduję przez całe moje życie, gdziekolwiek jeszcze żyły. Przyzwoitość wyginęła, jak dinozaury. Bycie wyrachowanym ch**m jest teraz tak oczywiste, tak normalne, tak pozbawione negatywnego wydźwięku, że ... jest normalne. Wygląda na to, że to ja jestem popierd****y z tymi swoimi zasadami. Pozbawione jakiejkolwiek przyzwoitości wykorzystywanie i bezczelne, wyrachowane stawianie na swoim jest tak oczywiste, tak normalne, że podnoszenie  kontrargumentów w dyskusji byłoby, jak bronienie Eichmann'a.
No to ... pierd**ę.
Nieważne, że tym samym stanę na równi z tymi, którymi gardzę. Nieistotne, że to co mnie brzydzi chcę zaimplementować do własnego zasobu zachowań. A już zupełnie bez znaczenia ma to, że ... nie potrafię taki być.
Powinienem tylko do siebie mieć pretensje o to, że jestem w miejscu, w którym jestem. Dokonywanie takich, a nie innych wyborów odłożyo się piętnem na życiu moim i moich bliskich. Najbliżsi mi, odstawieni na boczny tor, dziedziczą po mnie owoce mojej naiwności.  Teraz, gdy mam lat ile mam, to wiem. Beztroska ufność w ludzi i niezliczone rozczarowania - sam nie wiem, co gorsze. 
Pierd**ę.
Patrzeć tylko na siebie i najbliższych.
Na siebie i ludzi, którzy na to naprawdę zasługują. 
Tylko.

Pogodynka.
Za nami wiosenny tydzień. Z temperaturą nawet do 15-16 st.C i głównie słońcem na niebie. Dzisiaj było 9 st.C, słońce i cholernie silny wiatr. Teraz, w nocy, pada.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz