FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

sobota, 21 listopada 2020

Oddal się stąd pospiesznie!

No ewidentnie mamy listopad. I po kalendarzu, i mentalnie, i pogodowo – no może tylko jeszcze zbyt rzadko leje, a i słońca (czasami) jakby zbyt wiele. Jest klasycznie – jak mówił poeta: „cimno, zimno i do dupy”. Ale przyszedł chyba czas na rewitalizację podziału pór roku. Od dawien dawna bowiem funkcjonował podział roku na: 2 miesiące pełnej nadziei wiosny, 2-3 miesiące bardziej lub mniej lata, jakiś miesiąc nostalgicznej jesieni i… pół roku zimy. No nie, tak nie jest, przynajmniej od paru lat. Teraz zamiast pół roku zimy mamy pół roku listopada z zimowymi incydentami. I jest … chujowo

Po czterech tygodniach od zmiany czasu na zimowy, ja wciąż w samochodzie mam na zegarku czas letni. Ba, w domu, na głównym czasomierzu, czyli na wyświetlaczu kuchenki, ale i na mikrofali, wciąż widnieje godzina według czasu letniego. I gdyby pominąć niezrozumiałe obiektywne zaniechanie w przestawieniu tych zegarków, można powiedzieć, że to jawny bunt przeciwko listopadowi, czy też zimie, jak kto woli. No normalnie rebelia! W dobie dzisiejszej aury dla wszelakich protestów i kontestacji wszystkiego, właściwie powinienem założyć grupę na facebooku i skrzyknąć podobnych sobie myślicieli i zorganizować palenie opon przed sejmem, czy cuś. Jakby nie było zgody na zmianę czasu na zimowy po prostu nie ma. O! Jebać zimę!

Dobra. Jeszcze chwilę tytułem wstępu, bo jak to kiedyś Rafał Pacześ w jednym ze swoich występów wspomniał "lubię sobie popierdolić" zanim zacznę, zanim dotrę do sedna. Czy zauważyliście jak miłościwie nam panujące kanalie wpływają na kulturę naszą narodową? Nie? A czy nie zarejestrowaliście, jak rewolucyjnie wręcz wpływają na rozwój naszego rodzimego języka?  Nie?! No proszę... ! A komuż, jak nie im przypisać tak z buta wpisujące się w nasz ukochany język potoczny określenie, takie klasyczne archaizmy jak "zdradzieckie mordy", "kanalie" czy też promowane zawzięcie - świadomie, czy nie - staropolskie, prasłowiańskie "wypierdalaj", hę? Ale do rzeczy.

Przeklinam ostatnio, znacznie. Znacznie bardziej. Znacznie bardziej niż kiedyś. Ale tak sobie myślę, że to dobrze. Czasy mamy takie chujowe, że poziom frustracji, lęków, rozgoryczenia i wszelkich prodepresyjnych odczuć, generują potrzebę ubrania w słowo całego tego bajzlu w głowie i dokoła niej. Soczyste przekleństwo jest doskonałym w swej prostocie środkiem na wyrzucenie z siebie negatywnych uczuć. No bo weźmy staropolskie „wypierdalaj!”. Czyż jest bardziej skuteczny wentyl złych emocji, gdy większy kogut – wiedząco o swojej moralno-fizycznej przewadze realnie groźnej i skutecznej – chce ustawić mniejszego koguta? Miast dojść do rękoczynów celowane „wypierdalaj!” nie dość, że wskazuje mniejszemu kogutowi odpowiedni kierunek, to ucina dyskusję która niejednokrotnie mogłaby się kończyć niepotrzebnymi obrażeniami. Przy czym nawet mniejszy kogut może wyjść z twarzą z takiej sytuacji i rzucić na odchodnym czułe, wyważone, bez wykrzyknika „a weź … spierdalaj” i nikt mu za to łba nie rozbije. Wentyl bezpieczeństwa. Nawet bezosobowe „kurwa mać!”, które obniża ciśnienie lepiej niż panadol (wiadomo – panadol jest najlepszy na wszystko) jest nie do przecenienia.

Poprawność, ta językowa, jest tylko wisienką na torcie głębszego tematu, jakim jest ogólnie rzecz biorą poprawność polityczna, czy też kulturalna, czy też społeczna, jakkolwiek ją zwać. Mam wrażenie, że nasza cywilizacyja dotarła w którymś momencie do krawędzi narzucając sobie ową poprawność, jako wyznacznik cywilizacyjnego rozwoju. A to źle. Bo kiedy ktoś obrabia ci dupę, kiedy jest ci źle, kiedy widzisz że innemu dzieje się krzywda, to krzycz na całe gardło, że jest nie tak, jak być powinno. Urazić czyjeś uczucia jest lepiej, niż milczeć i potakiwać głową nad nie do przyjęciem, na zdrowy rozsądek, sytuacją. Zdrowy rozsądek jest tutaj clou problemu, papierkiem lakmusowym wskazującym czy jest potrzeba popuszczenia wodzów. O ile zdrowiej jest opierdolić kogoś miast dusić w sobie poczucie krzywdy i uśmiechać się krzywo. Myślę, że do zrzucenia z siebie owej poprawności trzeba dojrzeć. Trzeba przestać się bać. I dbać. Dbać o siebie i innych, którzy sami o siebie zadbać nie potrafią. Nienormatywne zachowania, które z natury rzeczy są akceptowalne, a ich waga nie jest większa niż absurdy, zło (czym jest zło?), dewiacje, które piętnują, są suwerennym środkiem wyrazu, którego nie powinno się obrzucać gradem świętego oburzenia. Nawet najbardziej obrazoburcze przeklinanie jest moralnie uzasadnione, jeśli jest … uzasadnione.

Tymczasem wyprałem cieplejszą z zimowych służbowych kapot, która daje nadzieję doczekania wiosny. Oczywiście, jeśli chodzi o zimowy klimat i doznania jakie nam serwuje. Gdzieś tam bowiem świdruje w głowie jeszcze ta niewiadoma nie do rozwiązania tyczące ogólnie rzecz biorąc pandemii, która stopniowo, notorycznie, bezwzględnie dojeżdża świat. Popularność zdobyło ostatnio czarno humorzaste zapytanie o plany na Sylwestra, na które odpowiedź brzmi „dożyć”. Przykładając każdy sobie właściwą dla siebie skalę, chyba wszyscy mniej lub bardziej zadajemy sobie pytanie o niepewną przyszłość. Niemniej kurtka uprana, więc jak widać, mam zamiar przeżyć także i zimę. O!

Tymczasem we wszechświecie i okolicy.

ON na BP i Shellu w Gliwicach po 4,21PLN/L. W Zabrzu nieco taniej. 

Pogodynka.

Teraz (godz. 22.32) 1,5 st.C, pogodnym słonecznym dniu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz