FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

wtorek, 8 października 2013

Różne oblicza sukcesu

Sukces różne ma oblicza. Ten osobisty i ten społeczny. Bliższa ciału koszula, gdy dotyczy nas samych i naszych bliskich. Rodzi się jednak pytanie o cenę sukcesu, o to ile trzeba zapłacić, co poświęcić, aby odhaczyć kolejny wielki sukces, lub nawet ten mały sukcesik.
Sukces może cieszyć, ba, powinien. Przynajmniej ten osobisty, bo już sukces bliźniego często jest powodem do złości i płaczu - ale to już objaw chorobowy, więc pomińmy ten przypadek milczeniem. A wracając do tego pozytywnego odbioru sukcesu, to stan ducha, który towarzyszyć mu powinien, bliski winien być ekstazy i odrywania się od ziemi. Słońce wtedy świeci, niebo jest błękitne, a nad łąkami świergoczą skowronki. 
Co jednak gdy sukces cieszy nie tego, kogo powinien ? Co jeśli twórca odniesionego sukcesu nie jest tożsamy z powszechnie widzianym jego twórcą ? Taki rozstrój ducha kłóci się z samą ideą sukcesu, jako takiego. No bo po co mi sukces, skoro mnie nie cieszy ? No bo po co komuś sukces, skoro cieszy tylko mnie ? Ba, a co jeśli sukces krzywdzi ... ? Też tak może być. Nie można wykluczyć i takiego przypadku.
Różne są drogi i oblicza spełniania się. Nie zawsze to, co na pierwszy rzut oka wydaje się wartością dodaną, w istocie rzeczy nią jest. Jeśli sukces gdzieś tam błyśnie i zgaśnie - to ok, było minęło. Jeśli na dłużej zapłonie i będzie się można przy nim ogrzać - to fajnie. Jeśli rozpali się mocnym ogniem i napełni siłą i energią - to jeszcze lepiej. Byleby nie spalił, byleby nie poparzył, byleby nie pozostały po nim zgliszcza.
Jest coś takiego, jak przegrzanie. Sukces bezrefleksyjny, zbyt łatwy, oczywisty, rodzi zobojętnienie i nie przykładanie wagi do tego co się osiąga. Nie jest wartością to, co przynosi, a sam fakt jego osiągania jest pustym zapisem w statystyce. Ale najgorsze, że tworzy bezpieczny kokon, ochronne pole siłowe, które daję ułudę niezmiennego stanu rzeczy, kiedy sukces jest mi pisany, jest mi dany na własność, na zawsze. To bardzo niebezpieczne. Kiedyś przychodzi chwila, kiedy w miejsce sukcesu pojawia się porażka. Ten pierwszy upadek boli bardzo. A z czym wyższego konia się spada, tym boli bardziej.
Może warto zawczasu połknąć gorzką pigułkę, może warto się sparzyć, aby spokojnie zaleczyć rany, zahartować się i być gotowym na to co przynosi życie ? Może warto zawczasu poznać kolory różne od różowego ? Może warto poznać całą paletę doznań od tych cudownych, do zupełnie wrednych ? Myślę, że warto być przygotowanym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz