Niejako uskuteczniając wczoraj spalanie emocji niechybnie zmierzających do nastroju upadłego, wraz z Najlepszą z Żon udaliśmy się o całe piętro w dół, ku piwnicy. Miejsce to ciemne i tajemne, zaledwie dwóch metrów wysokości sięgające, za drewnianymi szczeblami drzwiczek kryjące składowisko wszelakich gratów, od dłuższego czasu nie zaznało ręki sprzątacza. Mówiąc od dłuższego czasu mam na myśli czas naprawdę baaaaaardzo długi. Tym bardziej więc, tajemnicą zaginioną w ludzkiej pamięci, zionęło to pomieszczenie wypchane po sam próg. Czegóż tam nie było, ha ... ! Ale o tym sza! Powiem tylko tyle, że niektóre skarby odkryte przy wywracaniu wszystkiego do góry dnem, okazały się wielką niespodzianką. Tak czy siak i tak gros znalezionych śmieci wylądowało na śmietniku. Mam tylko nadzieję, że przy okazji wdychanych tumanach kurzu, nie wciągnąłem jakiejś klątwy Tutenchamona, czy innego świństwa. Koniec końców okazało się, że do naszej piwnicy można teraz wejść. Naprawdę! I to nawet dwiema nogami na raz :)))
Teraz nieco z innej beczki. Otóż w słonecznym TV POLSAT, na dodatek HD, wyhaczyłem w przebieżce po stu kanałach, transmisję z koncertu na cześć jakiejś okrągłej rocznicy (jak myślę) istnienia na polskim rynku prasowym szmatławca nad szmatławcami, czyli dziennika "Fakt". I wszystko by było OK, bo na każde nawet największe gówno znajdzie się amator i nie mi oceniać czyjeś gusty (swojego obrzydzenia zaś się nie wstydzę), gdyby nie oprawa. I rozmach imprezy, i artyści wszelakiej maści, i prowadzący z wysokiej półki, i światła sceny itd - wsio gra i profesjonalnie podane. Ale wystarczyło spojrzeć okiem kamer na widownię. I tu niemałe zdziwienie. Cała śmietanka towarzyskiego światka (a może i pół-światka). Od gwiazd sportu i estrady, aż do szemranej delegacji próżniaczej elity politycznej (np niejaki Ziobro). Wszyscy ci opluwani i oblewani gnojowicą, ci którzy w pęczki mogą wiązać wytoczone "Faktowi" sprawy sądowe, wszyscy ci karnie zjawili się świętować wraz ze swym oprawcą. Dziwne ? Śmieszne ? Nie, po prostu żałosne ... Widocznie nawet najgorsze plugawe ciepełko i światło reflektorów, jest warte aby się przy nim ogrzać. Błyski fleszy zdecydowanie oślepiają nie tylko oczy, ale i poczucie godności. No rzygać się po prostu chce ... Honor najwidoczniej nie jest w cenie, bo liczony jest w niewymienialnej walucie. I ciśnie się jeszcze jedno pytanie, a właściwie jego ciąg: Kto tu dla kogo jest ? Kto co komu zawdzięcza ? Kto dzięki komu istnieje ? Kto bez kogo by nie istniał ? I odpowiedź wcale nie jest taka oczywista ... :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz