Się stało.
Wlazłem na wagę.
Status o 2,5 kg bardziej wagowy, niż to miało kiedykolwiek dotąd miejsce. Poważna sprawa. Trochę mnie to przygnębiło. To, że ostatnimi czasy nie wchodziłem regularnie na wagę jeszcze nie znaczy, że na taką oto zasłużyłem sobie niespodziankę. Tak się nie godzi traktować ... samego siebie.
Pytanie: co dalej?
Hmm ... No raczej nie można zamieść tego pod dywan. Tylko jak do tego podejść, z której strony przywalić, żeby znokautować problem? Jeszcze nie wiem. Ale jedno jest pewne. Ostatnimi czasy, a trwa to już tygodnie, maraton ciast i słodyczy w którego to sidła dałem się wciągnąć, z całą pewnością miał wpływ na przekroczenie granicy, której dotąd nigdy nie naruszyłem. Pierwsze więc co muszę zrobić, to wypowiedzieć wojnę ... słodyczom. A więc do boju!
Od jutra ...
Ale do północy jeszcze pół godziny, więc ostatnia szklaneczka coli przed snem nie będzie chyba oznaką słabości, heh! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz