Pierwsza standardowa, pourlopowa niedziela. O ile tydzień temu mieliśmy gości i niedziela przemknęła intensywnie i nietypowo, to dzisiaj już jest modelowa, jak z definicji. I jeszcze ta pogoda; szaro, buro i leje. Tym bardziej jest to przygnębiające, że przecież wczoraj pławiliśmy się w słonecznych promieniach i basenowej wodzie, na termometrze było 27 st.C, a słońce grzało na całego, tak jak na sierpień przystało. Ten jednodniowy powrót lata był tak samo zaskakujący, jak genialnie trafiający w sedno sobotniego popołudnia. To była niespodzianka na miarę moich oczekiwań od tego ledwo zipiącego sierpnia. Kiedy natomiast w TV wieczorową porą zapowiedzieli zmianę pogody, wraz z nadchodzącym z zachodu chłodnym frontem, trudno było w to uwierzyć. A jednak. Front przeszedł przed godziną, może dwiema, zabrał słońce i ciepło, zlał świat deszczem, a niebo zasnuł ołowianą szarością chmur. A tfu!
Leczę moją kontuzję. Smaruję i naświetlam bolącą łydkę. Z dna na dzień jest lepiej. Wczoraj jeszcze rano (jak to rano) mięsień bolał, ale z upływem dnia się rozgrzał, rozchodził i było niemal idealnie. Dzisiaj wstałem bez bólu. Pierwszy raz najpierwsze poranne kroki od dłuższego czasu były zupełnie bez jakiegokolwiek bólu. W przeciągu całego dotychczasowego dnia jedynie o dolegliwości przypominają mi chwile gdy nacieram chore miejsce maścią - no ale przecież wiem gdzie, jak nacisnąć, żeby poczuć. Dobrze, niech mija ta bolesność, bo głodny jestem biegania. Bardzo mi się już chce wrócić na trasy. Dodatkową motywacją jest kolejne weekendowe ważenie, którego wynik mnie mało zadowala. Wciąż pourlopowa zwyżka wagi, która jest dla mnie ujmą niemałą. Ale co się tu dziwić. Nie dość że nie biegam, to zbyt częste zaglądanie do lodówki, zawiesiste owocowo-alkoholowe koktajle na wakacyjną nutę, resztki ciast i słodkości po zeszło weekendowej rozpuście, też nie pomagają trzymać się w ryzach. Od jutra, a właściwie od dzisiejszego wieczora wracam do pilnowania własnego korytka. Nie po to się wziąłem na wiosnę za siebie, zawziąłem się bardzo, uzyskałem co chciałem, żeby roztrwonić to ot tak, bez powodu. Trza spiąć poślady i wrócić na właściwą ścieżkę, o!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz