Najsampierw gwoli wyjaśnienia sprawy kardynalnej. Dając odpór złowieszczej propagandzie, jaką "Pany" stoliczne, a i inne opozycyją im stawające Gardiasy i Skóry, sieją ku frasunkowi Narodu się przysparzając, południowe rubieże umiłowanego San Escobar dzisiaj pod baldachimem błękitu stoją, a złociste Słońce jeno jeszcze bardziej rozświetla optymistyczne białe, pierzaste obłoki nad głowami. A, że chłodno ... ? No cóż ...
Ale do rzeczy.
Mamy nadzieję, tfu!, niedzielę - o to mi chodziło. Napadła, jak zwykle siódmego dnia tygodnia (odrzucam inne wyznaniowo jej pierwszeństwo w tygodniowej agendzie), powodując rozterki typowe dla tego czasu. Azaliż jest na świecie istota, która by nie chciała przesunąć ten zwiastun poniedziałku w inne miejsce? No właśnie.
Gdybyśmy tak zamienili miejscami niedzielę i sobotę, hę? Co by to było? Niedziela w nowym miejscu byłaby całkiem sympatycznym dniem tygodnia. Do połowy niedzielna, ze wszystkimi jej przypadłościami, ale w drugiej części dnia już zupełnie inna, z optymistycznym horyzontem wieczora, nocy i dnia następnego. Natomiast sobota straciłaby wszystko to, czym była. Stałaby się beznamiętnym preludium tygodnia, jeno tylko pozbawioną dolegliwości oryginalnej niedzieli. Byłaby nudną, choć bardziej luzacką odmianą pradawnej niedzieli.
Jeszcze można by i inaczej pomajstrować w tygodniu. Bardziej radykalnie zamieszać takową zupę. Otóż na miejsce starego piątku przenieślibyśmy niedzielę, sobotę zostawilibyśmy w spokoju, a w miejsce dawnej niedzieli wstawilibyśmy były piąty dzień tygodnia. Ha! Byłoby ciekawie bardzo. Niedziela na początek weekendu, z przeświętym rosołem (oby nie jarskim), i kurczakiem (o zgrozo!), zaraz po powrocie z pracy. Może by i poleciały gromy ze strony hierarchii purpurowej na głowy maluczkich, ale taki konglomerat mimo swojej złożoności i napakowaniu treścią duchową i pokarmową, byłby nowatorskim rozwiązaniem. A koniec takiej niedzieli mógłby już iście w staropiatkowym stylu, eksplozją barw i radości. Co dalej? Ano sobota pozostaje niezmiennie sobotnia. A piątek, siódmy w kolejce, pozbawiony swej rozbuchanej piątkowości, atoli odarty również z krępującej świętobliwości.
Do przemyślenia Narodzie. Nie takie pomysły, nawet w zupełnie nam współczesnej rzeczywistości, różne mądre (lub chcące za takie uchodzić) głowy nam wrzucają na ruszt.
Miłej niedzieli Ludkowie! 😁
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz