FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

sobota, 30 grudnia 2017

... 2 0 1 7 ...

To co, zamykamy?
Taki czas, że trzeba. Albo  nie trzeba, tylko raczej warto. Warto domykać i archiwizować przeżyty czas. Pozwala to poza rejestrowaniem jego upływu, także resetować licznik i otwierać nową, czystą kartę do zapisania; szczególnie, jak miniony okres był nieszczególnie udany, albo wręcz przeciwnie - dobry. Chociaż akurat w przypadku pozytywnej oceny minionych dni, to domykanie okresu prosperity nie jest aż tak nęcące. Ale jak źle - to trzasnąć drzwiami i zapomnieć! 
Jaki był ten 2017... ? Nie zamierzam analizować mijającego roku w skali makro. Globalne zawieruchy niewiele mnie dotykały, a jestem już wystarczająco dojrzały, aby relatywizm bliskiej ciału koszuli, był zdrowym podejściem do otaczającego mnie świata. Tak chyba jest, że czym człowiek starszy, tym zdrowy rozsądek, a nawet pragmatyzm, coraz mocniej okopuje się na swoich pozycjach. Szkoda czasu na zbawianie innych kiedy wokół siebie, tak blisko, jest tyle zajmujących i najnormalniej w świecie, najważniejszych spraw i ludzi.
Cały ten rok był czasem o tyle trudnym, co stabilnym. Docierałem się w nowym otoczeniu zawodowym, a to w dużym stopniu definiowało całą resztę. Teraz, po roku, śmiało mogę powiedzieć, że jestem "u siebie". Przemodelowałem samego siebie tak, że poza obiektywnymi czynnikami, na które wpływu nie miałem, nie mam, i nie będę mieć, nic nie wytrąci mnie z równowagi. Okrzepłem, nabrałem pewności i niezbędnego dystansu. To szalenie ważne, aby nie spalić się.
Rodzina. To był czas niezliczonych tarć pokoleniowych. Wszyscy strasznie się zradykalizowaliśmy. Nie będę stawiał tez i szukał przyczyn, ot stwierdzam fakt. Zresztą na próżno byłoby szukać jednoznacznej odpowiedzi. To trudny czas. Wymagający kiełzania wielu namiętności i hamowania zbyt gwałtownych emocji. W wielu przypadkach międzyszczytowa wartość tej sinusoidy wrażeń była zaskakująca. Od piekła, do nieba... bez czyśćca po drodze. Koniec końców przeżywaliśmy uniesienia i upadki o pełnej palecie barw. Pozwalało nam to wymalować obraz niesamowicie bogaty, z szczegółami, które na zawsze zapiszą się w mojej pamięci. Życzyłbym sobie, aby w nadchodzącym roku tych wrażeń było nie mniej, równie mocnych, choć może tylko bez tych przyprawiających mi więcej siwych włosów na głowie.
Ja. Ja sam. Trzy czwarte roku modelowałem swoją steraną cielesność i duchowość przemierzając biegiem niezliczone ścieżki. Kto nigdy nie próbował, ten nie zrozumie, jak wielki wpływ na psyche ma fizyczne umęczenie ciała. Dochodzenie do stanu ukojenie głowy poprzez bieganie było najlepszym wypoczynkiem po dniu pracy. Szkoda tylko, że już u zarania jesieni musiałem porzucić bieganie ze względów zdrowotnych. Już na początku września dałem się pokonać niekończącemu się przeziębieniu, czy też innemu cholerstwu bez miana. Chcę jak najszybciej, najlepiej zaraz po Nowym Roku, wzuć na nowo buty do biegania. Szczególnie, że waga mego cielska na koniec roku, odbiega znacznie od zadowalającej wartości.
To tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz