FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

niedziela, 24 sierpnia 2014

Kobiety i wściekłe psy

Czas zapierdala. Niby stwierdzenie banalne i oklepane, ale jakże prawdziwe. Rok już nie ma 365 kawałków, tylko 53, bo nie liczymy upływającego czasu w dniach. Teraz jednostką upływu czasu jest tydzień. I tak tydzień po tygodniu, w tempie astronomicznym zrywamy hurtowo kartki kalendarza.
Weekend. Pisali o nim poeci, śpiewali artyści, a dla nas maluczkich staje się wyraźnym punktem w kalendarzu, który pozwala odróżnić jeden dzień, jeden tydzień, od drugiego. To swoisty punkt odniesienia, metka dla tego, co w ostatnich dniach się działo, co się stało, jakie było. A żeby nie zatracić wymowy tego stanu świadomości, jakim jest weekend, dobrze jest zadbać, aby był inny niż powszedni czas. Bo nie ma nic gorszego niż weekend, który przeciekł między palcami.
Miniona sobota.
Wczorajszy dzień, z założenia miał być udany, bo taki miał być. Rano sprzątanie chałupy, które w żaden sposób nie psuło sobotniej atmosfery, a które było o tyle ważne, bo podkreślało inność soboty od dnia powszedniego. No i efekt, który podnosi na duchu - przestrzeń :)) A po sprzątaniu basen z Tuśką. Trzeci na przestrzeni tygodnia. I to jaki basen !!! Tak się bowiem złożyło, że ... pływamy. Nie, to nie śmieszne, czy oczywiste. Nie wszyscy chodzą na basen pływać. Zamiast więc taplać się w ciepełku rekreacyjnego bajorka, zaczynamy od basenu pływackiego. Na sam koniec zostawiamy sobie harce w wirze i bąbelkach. Ale wczorajsze pływanie uzyskało nowy wymiar. Powiem tylko tyle, krótko i zwięźle - wczoraj ...tadam! ... Tuśka przepłynęła 20 długości basenu ! Ha! I nie ma tu miejsca, na żadne : "phi...", bo do niedawna mierzyliśmy sukcesy w szerokości, a nie długości, a już na pewno nie w takiej ilości. Jestem z niej dumny, .... jak cholera :) Oczywiście po wszystkim była zajechana, jak nigdy. Nawet już na basen rekreacyjny nie miała ochoty, po 10 minutach chciała jechać do domu.
Spuentowaniem wczorajszej soboty był wieczór. Umówione spotkanie, z zamiarem wychylenia tego i owego. Ale scenariusz, który się napisał ad hoc, że tak powiem na stole, zaskoczył mnie wielce. Bo jak tu inaczej niż zaskoczeniem nazwać fakt, że przy stole trzy kobiety i jeden facet, a na stole wściekłe psy :)) Tylko sok jakiś taki trochę rzadki ;) Było smakowicie. Znamienity ten wieczór był. I tyle.
Dzisiaj niedziela. Moja trzódka jeszcze śpi, ja warzę obiad. Popołudniową porą spodziewamy się gości. Czy jeszcze trzeba coś dodać, aby przekonać, że weekend jest taki, jaki być powinien ? Nie sądzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz