Błękit nieba w najlepszym paryskim gatunku, słońce grzeje na 110%, temperatura 26-27 st.C, niedziela. Żal nie skonsumować tego dnia nieco wykwintniej, niż powszedni. No to jedziemy do Świerklańca!
O parku w Świerklańcu wszyscy już wszystko wiedzą, więc ograniczę się do potwierdzenia, że tak, że rzeczywiście jest ślicznie, że zadbany, że zielony, że ... fajnie, i już. Chce się tam być, spacerować, a nawet rozłożyć na zielonej trawie na brzegu stawu.
Ale co to ja chciałem "w związku z" ? Acha, no tak. Ale żeby nie było, żeby nie było podejrzeń jakiś, ze sprzyjam "wiadomo komu" (brrr...!), to powiem, że lubię wegetarian, nie uważam ich za sektę, i co więcej - nawet lubię to ich żarełko. Jakby jeszcze do jedzenia czasem dorzucili nieco padliny, to byłbym skłonny przejść na wegetarianizm. Nie przeszkadza mi też, że ktoś chodzi w futrze, i to nawet nie na własnej skórze wyhodowanym. Natomiast jeśli nie je mięsa, chodzi w futrze i dodatkowo pendaluje na rowerze, to tutaj robi się już problematyczna sprawa.
Pal licho polityczną poprawność, kiedy w duszy wrze! Trudno, narażę się niejednemu i jestem w stanie znieść ten lament i bluzgi pod moim adresem. Po dzisiejszym - tak miłym w sumie dniu - moja niechęć do rowerzystów ...nieco bardziej wzrosła. Nie dość, że na drogach publicznych są świętymi krowami - z czego chętnie korzystają - stwarzającymi zagrożenie nie tylko dla siebie, to nawet poza drogami, gdzie teoretycznie pieszy powinien się czuć bezpiecznie, sieją postrach. Dużo by można o tym prawić. I nie mam zamiaru roztrząsać ile czarnych owiec jest w tym stadzie. Dla mnie jedna łyżka dziegciu psuje całą beczkę miodu, jakby nie był słodki.
Wyłapywanie spod kół rowerów dzieciaka podczas rodzinnego spaceru, stało się zadaniem przewodnim dzisiejszego popołudnia w Świerklańcu. Szarżujący bez wyobraźni cykliści uważający się za panów asfaltu, roztrącający niemalże łokciami tłum namolnych pieszych, hamujący z piskiem opon i wytartych hamulców, traktujący innych jak slalomowe pachołki, bardzo skutecznie podnoszą ciśnienie. Nie wiem ile razy musiałem dzisiaj łapać Młodego za fraki, aby jeden z drugim durniem nie rozjechali go na miazgę.
Poza tym to było fajnie. Naprawdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz