No to się zaczęło ...
Od samego świtu, aż po noc, pizgało dzisiaj pierwszym śniegiem, deszczem ze śniegiem, a na osłodę ... samym deszczem. Temperatura max do 2 st.C, szaro, buro, i wiało. Jeszcze dzień wcześniej Złota Polska, a dzisiaj jakby zza węgła jakiś Listopad odlał się w sam środek Października. No fatalnie po prostu. Brrr ...
Za mną bardzo intensywne zakończenie poprzedniego tygodnia. Jeszcze w piątek pomykałem expresem IC do Warszawy, żeby spędzić tam dosłownie chwilę i wracać, a już w sobotę szykowałem się do wielkiej celebry. W blisko dwudziestoosobowym składzie czterdziestolatków świętowaliśmy bowiem nasze wspólne święto. Niesamowite, że aż tyle osób z 5B zebrało się w ten sobotni wieczór, aby się spotkać, pogadać, zjeść, wypić co nieco i po prostu spędzić ze sobą czas. Całość odbyła się w prywatnym klubie motocyklowym Fire Birds. Było extra. Co tu dużo mówić, nic dodać, nic ująć - impreza stuprocentowa. Chwała i cześć za organizację i ogarnięcie tematu - takie zasłużone peany ze wszystkich stron spłynęły na Stefana.
Niedziela. W innym stylu, ale jednak kontynuacja świętowania, którego tak się nie domagałem przecież. Chciałem jakoś przemknąć nad tym dniem, a tu z każdej strony wyłazi PESEL. Niedziela rodzinnie, w stałym składzie, nawet z tortem, choć bez czterdziestu świeczek.
P.S.:
Wciąż jestem w szoku, że coś co wydawało się tak oczywiste, wieczne, niezmienne, może się rozpaść ... tak po prostu. Nie dociera ... Choć wiedziałem, sobotnie potwierdzenie spadło jak grom z jasnego nieba. Jakoś nie mogę się z tym pogodzić. Zresztą nie tylko ja.
A tymczasem we wszechświecie i okolicach.
- awansowaliśmy do EURO 2016 !!! Wczoraj pokonaliśmy Irlandię 2:1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz