FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

niedziela, 4 października 2015

Wedle północy rozważania o muzyce

Przy dźwiękach muzyki na uszach ...


... to ważne, bo bardzo rzadko dochodzi do tego, że zasysam muzykę bezpośrednio do siebie za pośrednictwem słuchawek. Sam na sam z muzyką. 
Dzisiaj to trochę wywołane radiowym impulsem, który jak sztyletem wbił się we mnie utworem "Still loving you". A to był tylko krok do całej płyty i nieplanowanego zachwytu. Dobrze jest czasem coś na nowo odkryć. Smakuje nie gorzej niż za pierwszym razem. A może lepiej ?
No to się rozpływam w zachwycie. Porzuciłem nawet w TV "Grindhouse: Death Proof". Obraz zamieniłem na dźwięki. I to jakie dźwięki! Czy ktoś tak w dzisiejszych czasach jeszcze gra? Aż tak bardzo...? Bo płyta brzmi cudownie niedzisiejszą nutą; wręcz śmierdzi starocią. Zarodniki wzbijane wibrującymi strunami prosto ze spróchniałego drewna gitar. Ależ aromat! Uwielbiam takie brzmienie, które ma się nijak do dzisiejszej muzyki ery syntetycznego makijażu. No ale ta płyta kręci się od trzydziestu lat, więc czego więcej chcieć, prócz tego aby nie kończyła się i karmiła ostrymi, jak żyletki dźwiękami ułożonymi w wysmakowane melodyjne kompozycje. No i wokal. Tak niepowtarzalny. Scorpions mają to szczęście i przekleństwo, że Klaus Meine jest tak cholernie charakterystyczny i doskonały. Grupa należy do tych wielkich, które istnieją z piętnem niezastępowalności swojego wokalisty. Jak dalej nie mogło być Queen bez Mercury'ego, tak i Scorpions nie istnieje bez Meine'go. 

Mógłbym teraz sięgnąć po inną płytę, kogoś innego, i znowu rozpłynąć się w zachwycie. To wcale nie jest takie trudne. Nieprzebrane są skarby muzyki. Może następny krążek byłby sto razy bardziej doskonały, pochodził z zupełnie innej krainy dźwięków, ale pewnie wywołałby nie mniejsze emocje. Bo jeśli już sięgać po muzykę, to świadomie po oszlifowane diamenty - te są nieśmiertelne, nigdy nie zawodzą i zawsze są cenne i piękne. Już tak mam, że to co poznałem przed laty, to jest, to trwa, to gra na najlepiej dostrojonej strunie. Już nie jestem w stanie, ale też szczerze mówiąc wcale się o to nie staram, popaść w zachwyt nad tym co nowe, współczesne, świeże w muzyce.Tak jest od lat. Gdzieś tam utknąłem w swym poznaniu w latach '90, które ostatecznie dopełniły moją muzykę. Może i stetryczałym, zramolałym starcem jestem, skoro tak tkwię w tych latach '90 i '80 i '70, ale dobrze mi z tym, że nie muszę dostrajać się do aktualnej fali w eterze. 

No to jeszcze się pozachwycam ... Już nie Scorpions, bo odpłynęli w międzyczasie. Kolejne dźwięki stoją u bram i czekają na godne przyjęcie. Tłumy ich.
Zamknę tylko oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz