Opuściwszy flagę do połowy masztu na znak żałoby ...
Już wiemy, że jest źle. Zresztą od dawna wiadomo, czym to się miało skończyć. To tak jakby w naszą stronę mknął wielki meteoryt, z którym nic nie można zrobić - pierdyknie w nas i koniec. Tak też stało się tym razem. Zamiast cieszyć się demokracją i w poszanowaniu rodaków wyboru radośnie odkorkować szampana, przyjdzie wychylić wytrawną szklankę ciepłej gorzały ... ku pokrzepieniu serc. No ale ...
Tak mnie dzisiaj naszło kiedy wkroczyłem do obwodowej komisji wyborczej. Wokół tłumek osobistości, które całym sobą krzyczą, którą opcje wesprą swym głosem. Wobec nich żadnej siły, która wyglądałaby na przeciwwagę.Ciarki po plecach przelatują, jakby za kołnierz, ktoś wrzucił kostkę lodu. Oddałem głos i czmychnąłem rozgoryczony. Ale co tu się dziwić, to pora kiedy ONI wracają z niedzielnej mszy.
No właśnie. Czy aby przypadkiem komuś nie jest łatwiej o głosy we wszelakich polskich wyborach? Czy nie jest wielkim instytucjonalnym, proceduralnym przeoczeniem, że wybieramy zawsze w niedzielę ? No bo taka pora wyborów faworyzuje populistyczne ugrupowania, które indoktrynują i skupiają elektorat jednoznacznie identyfikowalny z kościołem katolickim, idąc dalej - w niedzielę gromadzący się w kościołach, idąc dalej - w prosty sposób "do wyciągnięcia", zmobilizowania, i zagnania do urn. Natomiast druga, trzecia, czwarta i każda następna strona sceny politycznej, wprost przeciwnie. Ich wyborcy często niezwiązani z kościołem niedzielę spędzają w domu, na łonie rodziny, wypoczywając, zmywając trudy tygodnia pracy. Ich zmotywować do wyjścia do urn o wiele trudniej, niż tych spod znaku przykazań bożych. Mam wrażenie, obawiam się, że nastały takie czasy, że walka o wyborców będzie równoznaczna z walką o ich dusze. Takie czasy.
Co by było gdyby wybory były dwudniowe? Niedziela-poniedziałek. To nie jest domniemanie, to pewność, że w poniedziałek byłoby przy urnach wielu tych, którzy w niedzielę zostali w domowych pieleszach. Ja sam wolałbym zajechać do komisji wyborczej w drodze z pracy do domu, niż wychodzić nierzadko w deszcz i słotę, w niedzielny poranek. Jakby nie było niedziela rządzi się swoimi prawami, które predysponują te ugrupowania, które korzystają z jej takiego a nie innego oblicza.
Można by głosować także przez internet. Można by. Też by to poprawiło popularność wyborów i zdecydowanie podbiło frekwencję, której to nikły rozmiar zdecydowanie przesuwa szanse znowu w stronę radykalnych, twardogłowych ugrupowań ... i wyborców. Wyborców, którzy nie czują potrzeby refleksji, a raczej pragną zadymy i wodza, który zrobi jazdę ... a przynajmniej ją obieca. Tyle, że trochę strach po sieci prowadzić głosowanie. Już widzę ten handel głosami i inne szwindle mniej lub bardziej pod egidą prawa.
I tak na koniec jeszcze tych na gorąco po wynikach wyrzuconych z siebie myśli, bo o głębszą refleksję trudno, gdy człowiekowi wódka w kieliszku stygnie, a zapić smutki trzeba. Nigdy nie będzie politycznego ugrupowania bardziej skutecznego niż te, które zawładnie wyborcami tymi najmłodszymi i najstarszymi. Tak, jak to zrobił Ten Co Ukradł Księżyc. Ci młodzi jeszcze nieskłonni do głębszego myślenia, ci starzy już niechętni chłodnej refleksji. Taka jest natura młodości i wieku podeszłego - i nie chodzi aby to negować. Niektórzy potrafią to wykorzystać, inni nie. I stąd wynik taki, a nie inny.
Tymczasem we wszechświecie i okolicach.
- PiS wygrał wybory parlamentarne 2015. W dodatku z wynikiem pozwalającym na samodzielne sprawowanie władzy. Panie miej nas w opiece ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz