Chyba właśnie doświadczyłem lokalnego załamania nerwowego. Gdyby nagle zmierzch nie uciął sennym nożem tego jazgotu, pewnie nie doczołgałbym się do klawiatury z misją spisania ostatniej woli. Ale, że zrobiło się cicho ... to poczynię ten krótki zapisek, ku pamięci, jak dzielnie walczyłem z obezwładniającą siłą przeciwnika. I nie poległem jednak. Jeszcze.
Do tej pory myślałem, że jeśli przedwcześnie kopnę w kalendarz, to - wyłączając zdarzenia losowe - doprowadzi mnie do tego Pierworodna. Jako nastoletnie stworzenie płci przeciwnej, jest genetycznie wyposażona w broń biologiczną mogącą wywołać nagły atak serca, rozległy wylew, czy nagłą myśl samobójczą u ofiary. I nie ma się co oburzać. Tak to już jest skonstruowane przez Najwyższego. Hmm...może i mądrze? Sam nie wiem. Może na tym etapie rozwoju młodej modliszki stary samiec, a w szczególności ojciec (!), jako nieużyteczny, podświadomie jest odhaczany i przeznaczony do destrukcji. Taki emancypacyjny darwinizm.
Natomiast ostatnio mam wrażenie, że Nadzieja na Przedłużenie Rodu, równie skutecznie podkopuje i podtruwa starego samca alfę. I znowu powiem - nie ma się co oburzać. Taki jest świat. Co więcej, jego bezpretensjonalne metody, wciąż nacechowane niezmąconą niewinnością pacholęctwa, są jadowite, jak jad kobry. Jest tak nieświadomie skuteczny w doprowadzaniu mnie do krawędzi, że ... ręce opadają. Upatruję w nim czarnego konia tych zawodów.
Mam katar. I kaszel. I cholernie napięte, do granic możliwości, nerwy. Wszystko razem wzięte sprawia, że lont do bomby jest teraz wyjątkowo krótki. Króciuteńki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz