Taki piątek, nie-piątek, jakiś taki inny. No bo w pracy dzisiaj nie byłem. Dzień urlopu wziąłem. Ale nie po to, żeby naładować akumulatory po ciężkim tygodniu, tylko po to, żeby wykorzystać ten dzień do cna.
Tematem przewodnim było odstawienie Nocnej Furii na zabiegi rewitalizacyjne. Od zakupu jej półtorej roku temu, przejechałem już 50 tys. km, co odłożyło się boleśnie na stanie zawieszenia. Te cholerne, dziurawe jak szwajcarski ser, drogi me codzienne. Tak więc po zeszłotygodniowym przeglądzie, zapłakałem i ze ściśniętym sercem i z portfelem ściśniętym aż do zbielałych kłykci, oddałem "ślicznotkę" w łapy mechaników. Jutro odbiór. Już wiem, że wszystko co było umówione, zrobione. I wiem, ile to będzie kosztować. Kwota nie przejdzie mi jednak przez gardło, a klawiatura też się zaparła, że nie przyjmie tej kwoty nawet jakbym wpisywał ją ze wszystkich sił swoich. Ehh....
Jak już wróciłem od mechanika, po godzinnej podróży autobusem nr 617 z Gliwic, to zabrałem narybek na przegląd do dochtórki. Pierworodna do kontroli, a ONnPR, tak przy okazji, na przegląd. Skończyło się to wizytą w aptece, mimo że "wszystko w porządku". O co więc, qwa, chodzi?!
Jak już wróciliśmy do domu, to przecież nie będę leżał dupą do góry. No to gotując obiad, dla narybku i Najlepszej z Żon, która to dzisiaj w warsztacie swym produkcyjnym zawzięcie produkowała kolejne cudeńka spod znaku igły i nitki, wziąłem się przy okazji za sprzątanie naszego domowego ... ekhm .. rozgardiaszu. Przecież nie przyznam, tak wprost i bez ogródek, że o totalny rozpier*ol chodzi. 😀 Tak, że jedzonko się szykowało, a ja pomykałem ze ścierą, odkurzaczem i w międzyczasie pranie jeszcze uskuteczniałem. No taką po prostu pożyteczną lokomotywą byłem dzisiaj, prawie jak parowóz Tomek. 😆
Po powrocie Najlepszej z Żon, wyprawa do niemieckiego sklepu na 'L'. Z asystą ONnPR, który na hulajnodze pomykał, choć ta jego jazda wygląda, jak lot motyla - if you know, what i mean. A potem jeszcze z reklamówkami z 'L' - dobrze, że nie z 'B' - na plac zabaw. Huśtawka, zjeżdżalnia i co tam jeszcze. Niezbyt długo, ale to już wieczór i byłbym skłonny usnąć na drewnianej ławce przy wtórze śpiewających skrzydlaty w koronach wyniosłym topoli nieopodal. Do domu!
22:30 - ONnPR śpi. Ufffff..... Pierworodna tuż obok klepie w smartfona. Nie dziwne, że nie śpi, skoro ucięła sobie dzisiaj trzygodzinnego popołudnioka. Może w końcu się ewakuuje, chociaż jeśli czeka na pierożki gyoza, które Najlepsza z Żon ma jeszcze o tej porze (!) robić, to może to jeszcze nieco potrwać. No cóż ... Nie mam siły dzisiaj na starcie z tą nastolatką. Wolę wypić szklaneczkę whisky. Ta dla zdrowotności, ku pokrzepieniu i uspokojeniu rozkołatanej duszy. Na zdrowie więc!
Pogodynka.
Piękny, ciepły dzień. Temperatura ok 22-23 st.C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz