FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

sobota, 28 marca 2020

Coś optymistycznego

Dobre wieści! 
W tym tygodniu nie przybrałem na wadze! Ha! Mimo, że wpierd***, jakbym robił masę do wyższej kategorii wagowej, zapychając kaloriami stres istnienia, to robiłem to na tyle nieskutecznie, że waga ani drgnęła. Wygląda na to, że równie skutecznie zajadam stres, co stres zżera mnie. 😁 Jakoś się to dziwnie kompensuje. 😉
Poza tym wiosna za oknem. Ależ jest pięknie! Słońce, temperatura w okolicy 19 st.C, zieleni się wszystko z godziny na godzinę. Gdybym teraz wybudził się nie wiedząc co się dzieje na świecie, to byłbym wniebowzięty tymi okolicznościami przyrody. Zza domowych okien, zza samochodowej szyby, świat wygląda standardowo pięknie, tak normalnie, tak optymistycznie. Te słoneczne promienie i haust pachnącego wiosną powietrza z otwartych na oścież okien, zrobiły tę sobotę. 
Siedzimy w domu. Ja "dostaję do głowy". Ale to co się dzieje z Młodym, to zupełnie inna liga. Jeszcze trochę, a eksploduje. Z poziomu ojcostwa niższej klasy średniej próbuję, jakoś ogarnąć temat. Gry planszowe, jakiś pierdylion kolejnych planszy Rayman'a, masa solna, plastelina, rysowanie, klocki, a na koniec przymusowe - i to wcale nie zdalne - nauczanie "Plants vs zombie", zaaplikowane mi prawie dożylnie, bez wenflonu, na siłę. A w międzyczasie, jak zabraknie sił, pieprz*** smartfon w łapy przeciwnika, żeby odetchnąć choć trochę. I wyproszone u Pierworodnej "przejęcie świadka" choć na pół godziny, na kwadrans. Nie kłamią te wszystkie memy krążące po sieci o trudach zagospodarowania dzieci podczas kwarantanny. Ba, realizowanie się w roli towarzysza gier i zabaw dla przedszkolaka, to dla starego, zrzędliwego pryka jak ja, zadanie z kategorii misji specjalnej w Afganistanie - 50% szans na przeżycie. Nocna regeneracja po takiej akcji jest zdecydowanie zbyt krótka. Gdy nadejdzie ranek siedzimy cichutko, jak myszy pod miotłą, żeby nie zbudzić Potwora. A i tak sam z siebie Młody tak szybko, zbyt szybko, rano wstaje. Szkoda też, że tak szybko zjada obiad; szkoda, że tak szybko kończy się, zaplanowana na dłuuuuuuugą, wieczorna kąpiel w pianie. I tak trzeci dzień z rzędu, bo minione dwa dni spędziłem w domu będąc na dyżurze, czy jak kto woli, pracy zdalnej ogarniając co się da przez telefon i mejla.
Zdecydowanie dużo oglądam ostatnimi czasy filmów, a konkretnie seriali na Netflix'ie. I to, jak nie wstaję następnego dnia do pracy, do naprawdę późnej pory. Wczoraj skończyliśmy katować trzeci sezon "Domu z papieru". Ten serial do końca życia będzie mi się kojarzył z tym cholerstwem, które tak przygięło nam karki do ziemi w te dni.
Nie wiadomo, jak to się wszystko skończy. Bo, że się kiedyś skończy, w to nie wątpię. Otwarte pozostaje pytanie, jak bardzo przeora wszystkich nas razem i każdego z osobna. Ale, jaką by nie była wielka ta hekatomba, to nastanie czas nowego rozdania. I wtedy wszystko będzie smakowało inaczej. Wszystkie wartości, które dotąd przestaliśmy doceniać, odkryjemy nowo, a wszelkie inne doznania, których musieliśmy się wyrzec będą pachniały, smakowały, brzmiały ze stukrotną mocą.   
Piszę ten tekst bez krztyny wiadomości na temat tego, co złego się wydarzyło od dnia wczorajszego. Nawet fejsukowe newsy linkowane przez tego i owego, starałem się omijać szybki rolowaniem. To bardzo pomaga. Leczy. A jak nie leczy, to powstrzymuje dalszy rozwój infekcji. Tej w głowie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz