FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

sobota, 21 marca 2020

Epidemia

Siódmego dnia wprowadzony został stan epidemii. Od piątku weszliśmy na wyższy level. Już tylko patrzeć, jak scenariusz wewnętrznego domykania się kraju, tworzenie stref zamkniętych i powszechny nadzór nad wszystkimi obywatelami stanie się faktem. Jak na razie zostało przedłużone zamknięcie przedszkoli, szkół, uczelni; do świąt Wielkanocnych. Chyba już jednak nikt nie ma złudzeń, że to nie koniec, że "najciekawsze" dopiero przed nami. Robi się coraz ciemniej nad głowami.
A mnie to chyba popie****o. I nie będę się obrażał, ni wytaczał pozwu sądowego, nikomu kto szczerze obsypie mnie inwektywami bliskoznacznymi, nawet o głębszym, bardziej dosadnym wydźwięku. Otóż drugi weekend z rzędu samorealizuję się w ogarnianiu naszej stajni Augiasza. I to by nie było aż tak dziwne, gdyby nie to, że zaglądam w takie kąty, o których nikt już nawet nie pamięta, że istnieją. Te ponadstandardowe zaangażowanie jest niechybnym objawem choroby psychicznej, jak mniemam. I nie zmienia tego faktu to, że nasz domowy standard utrzymania porządku ma się nijak do ładu i czystości w wydaniu, na ten przykład, babci Natalii, czy też cioci Agaty. Zaglądanie w te ciemne kąty i wygrzebywanie z nich pozostałości istot żywych z epoki wymierania dewońskiego, ociera się o dewiacje, przy których upodobania Christiana Grey'a to parafialne zabawy przed-pierwszo-komunijnego ministranta. Szaleństwo często kroczy jednak pod rękę z geniuszem, więc... 😉
Popieprzony weekend, popieprzona sobota poprzedzająca pewnie nie mniej popieprzoną niedzielę. I każdy kolejny dzień, nie wiadomo, jak długo. Jeszcze nie wiadomo, jak bardzo i kiedy ten cholerny wirus dojedzie nas jeszcze bardziej serio, a ja zaczynam się zastanawiać, co będzie potem. Jak będzie wyglądał świat "jeden dzień po"? Jak zerwane społeczne więzi będą się łatały? Kiedy znowu podamy komuś rękę bez obawy o siebie samego?
Hipotetyczny dzień, kiedy to WHO ogłosi koniec epidemii. Pod warunkiem, że w ogóle taki dzień nastąpi, bo przecież bardziej prawdopodobne, że ludzie będą musieli się nauczyć żyć z tą nową chorobą. Kiedyś będzie szczepionka, nauczymy się skutecznie leczyć to cholerstwo, ale i tak ten wirus stanie się kolejną pozycją w spisie treści syfów, które nie są zbyt uprzejme dla ludzkiego rodzaju. No ale jednak wyobraźmy sobie tą triumfalną konferencję prasową, gdzie w błysku fleszy i z milionem podstawionych mikrofonów, padnie to stwierdzenie, że pokonaliśmy "go". Czy następnego dnia tysiące ludzi spotka się na Wembley, na koncercie ku chwale zwycięstwa? No jakoś nie sądzę. Interesuje mnie to ile jeszcze minie czasu, nim ludzie sobie zaufają. Ile czasu potrzeba na to, żeby odetchnąć swobodnie i bez obawy "wrócić do żywych". Czy to w ogóle możliwe? To, gdzie jesteśmy teraz, to co mamy za sobą, a co nas jeszcze czeka, pozwala przewidywać, że na końcu tej drogi ludzkość będzie kłębkiem nerwów bojącym się własnego cienia. 
Wydawałoby się, że społeczne więzi, nawet w erze tak rozpasanego globalizmu, który prawdziwe relacje między ludźmi rozciągnął, jak gumę do majtek, są czymś nienaruszalnym. Wystarczyło jednak parę tygodni, a zewsząd spływają informację, że każdy kraj, każde społeczeństwo, każda pomniejsza społeczność wilkiem zaczyna patrzeć na  ... obcych. Nieważne, jak bardzo obcych. To nie jest nadinterpretacja. Tak jest. Czymże jest wojna o szczepionkę tylko dla siebie, czymże jest zakaz eksportu tych czy innych dóbr, czymże była w pierwszych dniach pandemii retoryka nie wpuszczania obcych z zapowietrzonych krajów? Teraz, gdy cały świat ma już problem, można powiedzieć, że było to słuszne. Jednak retoryka sprzed paru chwil była często tak naszpikowana pogardą i napiętnowaniem, że aż przykro słuchać. To się zmienia. Wraz z postępem w walce z zagrożeniem, wraz z pierwszymi sukcesami, pojawiają się pierwsze ludzkie odruchy związane ze spadkiem napięcia tu i ówdzie. Ale to nie zmienia faktu, że globalnie jesteśmy w cholernej społecznej rozsypce. Zarówno w skali lokalnej, jak i na każdym wyższym poziomie organizacji. I ta degradacja będzie postępować.

#covid19

Pogodynka.
Nagle się ochłodziło. Z dnia na dzień temperatura spada o naście stopni. Dzisiaj było ich zaledwie 4 st.C. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz