Wzdłuż frontu znaczonego wypaloną ziemią, w oparach strachu i nadziei, spowite dymem z bratnich ciał, stanęły dwie armie. Jedna pod sztandarami rozsądku, druga za nic mająca wartości tej pierwszej. W oczekiwaniu na znak do ataku, wsłuchując się w wyjącą ciszę przed burzą, nasłuchując trąbki sygnalisty, której dźwięk, jak bagnet rozorze muślin złudnego pokoju, stoją, a stalowe lufy chłodzą spocone dłonie ... jeszcze; potem będą parzyły ogniem zrodzonym z wypluwanych ołowianych kul.
O co ta wojna? W imię czego mają złożyć tą ofiarę wszeteczną ? Dlaczego ostre bagnety maja toczyć z młodych piersi czerwoną krew ?
Są sprawy na tym świecie i rzeczy tak ważne, że warto dla nich ginąć. Jak na przykład ... pakowanie walizek. Gdy naprzeciw siebie stają Rozsądek, który każe zabrać To Co Potrzebne (chociaż zawsze i tak za dużo) i Na Wszelki Wypadek, który potrzebuje Wszystko Niezbędne x3, to krew musi się polać, wsie muszą spłonąć, a miasta runąć w gruzy. Tu nie ma litości, tu nie bierze się jeńców, walka bez pardonu i ani kroku w tył. Sztandary wrogich zastępów szargane wiatrem i deszczem kul wznoszone ku niebu przez zakrwawione dłonie, będą łopotały, aż sczeźnie ostatni wróg, aż ostatnich oddech wydobędzie się z rozprutej piersi, aż ucichnie ostatni strzał.
Tak będzie.
Jak zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz