Co za czasy!
Siedzę na tarasie, przede mną widok Pilska majestatycznie górującego nad horyzontem. Po lewej Żar i jezioro migoczące ciemnym seledynem przeglądającego się w nim błękitu nieba. Po prawej łąki aż po las. Ptaki śpiewają, wiaterek szumi, a świerszcze świergoczą zawzięcie. Kompatybilność z naturą - 100%.
A jednak z laptopem na kolanach, a wedle łokcia leży telefon całkiem smart. I przed chwila usłyszałem, jak Tuśka narzeka, że nie ma gdzie ładowarki do telefonu podłączyć. Jak to? Ano tak to. Jak się okazało w naszej kruchej dżewnianej budce letniskowej, w tej chwili do gniazdek ze sztromem podłączonych jest ... uwaga! ... aż 14 (słownie: czternaście) urządzeń elektrycznych! Ha! To ci dopiero! Już nawet nie liczę tego co na baterie pomyka: trzy telefony, dwa foto aparaty ... no i ten laptop na kolanach.
Elektryka rządzi! :)
Ale jest git. Jest przyjemnie nad wymiar. Słońce na całego, błękit głęboki, lekki wiaterek, a na termometrze zacienionego tarasu 24 st.C. Pogoda wymarzona na weekendowy chill.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz