Pośrodku nocy ...
Kiedyś tam składałem deklaracje, że o polityce to już nie, że dziękuję, że nie będę. I byłem grzeczny, słowny, unikałem jak ognia. Ale czasami nie można, bo się człowiek udusi. Dla siebie samego. dla własnej lichej pamięci, ad akta, żeby kiedyś, za nie wiadomo jaki czas, poczytać, jak to było.
Unikam politycznego bagna, jak największej zarazy. Na co dzień omijam, nie czytam, nie oglądam wiadomości, cowieczornej porcji tego gówna. Nie oznacza to, że nic do mnie nie dociera. A to co dociera, powoduje ciarki na plecach i odruch wymiotny. Kiedy prosto w twarz, bez zająknięcia ktoś próbuje wmówić ci, że czarne jest białe; kiedy biją ludzi na ulicach; kiedy już wypatrujesz wojska za rogiem, to zaczynasz się bać. 35 lat temu, jako dzieciak, się już bałem. Wtedy kolumna czołgów jadąca ul. 3-go Maja powodowała drżenie nie tylko okolicznych domów, ale przede wszystkim ludzi, mnie też.
Jesteśmy świadkiem rozjeżdżania zdobyczy ostatnich 25 lat demokracji w naszym pięknym kraju. To co z początku wydawało się nawet śmieszne, bo tak niedorzeczne, już po chwili stało się niepokojące, potem straszne. Wszystko się wali. To pokazuje, jak kruchym był ład, który wydawał się niepodważalny. Nawet jeśli ten stan nie był stanem utopijnej, wszechobecnej szczęśliwości, sprawiedliwości i prawości, o tyle gwarantował bezpieczeństwo i pewność, że nikt nie zrobi krzywdy, jeśli sam sobie na to nie zasłużysz. To czy jesteś bogaty, z sukcesem; czy biedny, niezaradny i bez perspektyw, było splotem szczęśliwego przypadku i przede wszystkim własnych chęci i zdolności. Bogaci i biedni, ci szczęśliwi, i ci nieco mniej - jak na całym świecie. Jednak wszystko w ramach: "chu***o, ale stabilnie", nawet jeśli dla niektórych "chu***o" trochę bardziej. Nie chcę odgórnej sprawiedliwości i równania ku dołowi. Wolę mieć do siebie pretensje, że nie jadę pierwszą klasą, niż wiedzieć, że zawdzięczam to komuś, o tak mu się podobało.
Dzisiaj jest inaczej. Pomału wszystko zmierza do tego, że nasz świat zawraca, o 180 stopni. Ograniczenia wolności, już wcale nie ukrywane cenzura w mediach, narastająca inwigilacja w sieci, udupianie niepokornych mediów, kupowanie przychylności przez rząd, ośmieszanie Polski na forum międzynarodowym ... wszystko to sprawia, że zaczynam się poważnie niepokoić do czego to wszystko zmierza. Już nie jest też dla nikogo tajemnicą, że zapędy dyktatorskie, przybliżające nas do poziomu kacykowych afrykańskich tworów, lub wschodnich republik byłych SRR, są coraz śmielsze i gwałtowniejsze. Boję się tego. I boli mnie, że młodzi ludzie tak chętnie przyklaskują temu trendowi, chociaż rozumiem, że oni nie znają z doświadczenia stanu zniewolenia (sam wybiórczo pamiętam te czasy). Mam tylko nadzieję, że opamiętanie nadejdzie, jak najszybciej.
Żaden ze mnie społecznik, humanista (choć często tak o sobie mówię), ani znawca tematu. Mówię z perspektywy faceta, który lizną "starego i nowego". Nie mogę też autorytarnie stwierdzić, że było mi źle (bo smarkaty byłem), a potem to już szczęśliwa demokracją zalała mnie samym, nie do opisania, dobrem. Nie. Ale podskórnie czuję, że cofanie się z raz obranej drogi państwa prawa, odrzucenie europejskich wartości, nie respektowanie podstawowych humanitarnych praw obywatelskich, ludzkich, to ścieżka ku zatraceniu. Jeśli ludzie znowu (!) zaczną emigrować nie za chlebem, a za wolnością, to będzie to największa porażka Polski i Polaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz