Kostucha miała bogate żniwa latoś ...
Dzisiaj księżniczka Leia, przedwczoraj George Michael. Nie tak dawno L. Cohen, B. Smoleń. Także Bowie, Czubaszek, Prince, Wajda, Umberto Eco i wielu innych. A jakby zamknąć rok do roku, to i Lemmy na listę się mieści. Śmierć hulała w tym roku tak, że aż jej kiecę podwiewało.
Śmierć kogoś, kto od zawsze był w tym samym świecie, w którym i ja byłem, jest najbardziej wyrazistym znakiem upływu czasu. I tego, że się (też) starzeję. Pomijając już nawet osobisty smutek i żal, że nie usłyszę nigdy na żywo Michaela Jackson'a, Freddie'go, czy anielskiego głosy Whitney, każdy kolejny nagrobny kamień kłuje w oczy przemijaniem.
Smutne.
Smutno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz