Weekend. Zawsze nastraja do refleksji nad minionym tygodniem. Ta dzisiaj krótka i zwięzłowata: to był esencjonalny, gęsty wywar. Weekend więc się przyda. Szklaneczka whisky na dobry wieczór, siakaś muzyka, dobry film. Ponieważ ostatnie weekendy były dosyć zapracowane (jakby na to nie patrzeć), może warto aktualny przeżyć bardziej luzacko. Let it be!
Aż się w głowie nie mieści, że już za tydzień Święta! Kiedy ta jesień minęła? Już lata nie wspominam, ale jesień też uciekła mi z kalendarza nie wiadomo kiedy. Nocno-poranne mrozy, czapka na głowie i zziębnięte dłonie mogły co prawda dać do zrozumienia, że zima nadchodzi, ale przecież mógłby to być tylko żart. Jest jednak inaczej - paskuda łapie nas za gardło. Dobrze, że te Święta jednak blisko. Chyba już dawno tak mi się nie chciało tego bożonarodzeniowego kolorowego i pokręconego czasu. Sam nie wiem skąd to się u mnie wzięło ...? Za parę dni choinka, potem wigilijna kolacja (w tym roku u nas!), zapach grzybów everywhere, pasterka na której będę kolędował wniebogłosy (i walczył ze snem podczas kazania), potem świąteczny obiad; pomarańcze, mandarynki, makówki (oh! te makówki!). I jeszcze śniegu jakoś chcę!
Tymczasem we wszechświecie i okolicach:
- Qwa! Paliwo coraz droższe. Dzisiaj już ON po 4,67 PLN na BP.
- PiSuary coraz śmielej sobie poczynają. Totalitaryzm kiełkuje zastraszająco krzepko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz