Dzisiaj z rana w drodze do roboty, w zależności od miejsca, od -9,5 do -6 st.C. A to już wynik bolesny. Nie tylko dla ludzi zresztą. Zimno wygnało też dzikie bydlęta z lasów. Czułem się jak na jakimś safari w Serengeti 😀 W pewnym momencie, na niezbyt wszak długim odcinku drogi przez las, po jednej i drugiej stronie, w rowach, na poboczach i na samej drodze też, stadka dorodnych saren i okazałych jeleniowych łani. Ha! Szkoda, że nie mam w samochodzie kamerki. Jazda pośród dzikiej zwierzyny, i to w takiej bogatej odsłonie, to emocjonująca sprawa.
Zima zła, hu-hu-ha hu-hu-ha !!! Szkoda (ja to mówię!), że śniegu nie ma.
Wymarznąwszy dzisiaj solidnie zaraz rozgrzeję się przepysznym grzańcem z piwa, korzeni, miodu i pomarańczy przygotowanym przez Najlepszą z Żon. Uhmmm ... ależ pachnie! ależ smakuje !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz