Nadmiar inteligencji często rodzi potwory. Zło jest inteligentne. A gdy na domiar tego jest krnąbrne, to pisz wymaluj najprostsza definicja dziecka. Złe w czystej postaci, nieskażonej. Są dni, takie jak ten, kiedy nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Psycholodzy ukuli teorię, że jedynie małe dziecko, tak mniej więcej do piątego roku życia, potrafi być idealnie egoistyczną istotą. Wynika to z biologii i naszej zwierzęcej natury, która zakodowała nam, że aby przetrwać trzeba patrzeć tylko na siebie. Nasi praprzodkowie musieli po prostu przeżyć. Teraz, choć niewielu musi walczyć o przeżycie, zakodowane w genach samolubstwo nadal jest w cenie, bo dobrze już od zarania wzmacniać swoją pozycję za wszelką cenę. Mam tylko wrażenie, że psycholodzy pomylili się co do ustalenia granicznej daty, kiedy to w dzieciach budzi się empatia i zaczynają świadomie, czy nie, postrzegać bliźniego. Pomylili się ... znacząco.
Czasami nie jestem w stanie podjąć walki z okrutnym przeciwnikiem. Po prostu nie mam na to sił, albo nie mogę jej użyć. No bo jestem w tym cholernie niekomfortowym położeniu, że ma skrupuły. Walka ze Złem za każdym razem jest wyzwaniem. W przypadku inteligentnego Zła, to wyzwanie jest szczególne. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że każde zwycięstwo - które koniec końców zawsze następuje - jest pozorne. Bo inteligentne Zło nigdy nie jest pokonane. One przyczaja się, wycofuje i okopuje na z góry obranych pozycjach. Ale nie tylko pozory zwycięstwa i wygrywania tych bitew jest frustrujące. Najgorsze jest to, że do tych bitew w ogóle musi dochodzić. To wypala. To sprawia, że nie chce się nic. To powoduje, że chce się zaszyć w najdalszy kąt i w milczeniu przełykać gorycz ... "zwycięstwa". Dałbym wszystko, abym nie musiał tych wojen prowadzić.
Tymczasem we wszechświecie i okolicy:
- Kamil Stoch wygrał Turniej Czterech Skoczni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz