FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

niedziela, 28 stycznia 2018

Sznita z fetem i whisky z colą

Obrabiam sentymenty. To znaczy zdjęcia obrabiam. A sentymenty to same wyłażą z najbardziej zapomnianych kątów. Siedzę nad zdjęciami skrzętnie wyszukanymi z najbardziej zakurzonych CD, słucham Gottharda, zagryzam sznitę z gorącego jeszcze chleba posmarowanego fetem i popijam whisky z colą. Taki wieczór, taka noc.
Sentymentalny ze mnie, kuźwa, facet. Zdecydowanie za bardzo. Bo i te zdjęcia sprzed lat nastu, jak i przypadkiem znaleziony na wyciągniętym z najgłębszej szafki dysku Gotthard, to nic innego, jak sentymentalna miazga na mą duszę. Swoją drogą, za niektóre zdjęcia, które znalazłem na dysku, pewnie niejeden zechciałby mnie uśmiercić chroniąc swą cześć i dzisiejszy wizerunek. 😎 A zdjęcia obrabiam, bo szukam inspiracji, materiału na kolejną fotoksiążkę, którą w najbliższych paru dniach muszę skroić i zamówić.
Weekend. Zima to czy nie zima. Szkoda, że nie mam zdjęcia, bo miniona sobota pod pierzyną gęstej mgły przypominała bardziej listopad, niż styczeń. Nawet zapach powietrza mimowolnie przenosił w późnojesienne klimaty. Zima w odwrocie. 
Sobota, to sobota, swoje prawa ma. I nie mówię o prawie do wieczornej szklaneczki wody życia, a raczej o nadganianiu powszednio-tygodniowych domowych zaległości. Tym razem miały one wydźwięk bardziej "świąteczny", bo trzeba było przekopać się do odległych rubieży naszej szafy. Ba, rubieże czy kresy to mało powiedziane, toż to po prostu antypody naszej posiadłości. Zakasawszy więc rękawy, najpierw Najlepsza z Żon, potem ja, przebijaliśmy się mozolnie do najdalszych półek, bo gdzieś tam, gdzieś daleko, za siedmioma stosami, za siedmioma worami, są "te rzeczy", te tak potrzebne do... No właśnie, potrzebne na zbliżający się zimowy urlop. Kiedyś trzeba było odgarnąć te szafowe zaspy, zanim przyjdzie nam odgarniać (oby!) śnieżne zaspy w chwytających za serce okolicznościach przyrody.
Za mną cholernie męczący tydzień. Zresztą ten pierwszy miesiąc roku w ogóle jest jakiś taki ... zajmujący. Są takie dni, że padam na, mój nieatrakcyjny z natury, pysk. Ale nikt nie mówił, że ma być lekko. Natomiast fakt, że miesiąc mam trudny sprawia, iż z tym większą niecierpliwością czekam na zimowy wypoczynek. Ależ ja będę go smakował! Ha! Gdyby rzeczywistość okazała się jedynie w połowie tak kolorowa, jak moje oczekiwania, to fajerwerki gwarantowane. Muszę tylko do końca zwalczyć jakieś cholerne przeziębienie, które od czwartku próbuje się ze mną siłować.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz