I jak tu rozmawiać z prawie czterolatkiem na tematy ostateczne, hę...?
Kiedy zadaje pytania:
"A kiedy umrzemy" (w początku konwersacji w oryginale: "będziemy umarci")
Kiedy? No nie wiem. Jeszcze długo, długo, długo ...
"A jak umrze ja, mama, tata, Wiktoria, to co z nami będzie, gdzie będziemy?"
Coś tam o aniołkach, o niebie...kręcę ostrożnie, żeby nie wywalić się na wirażu ...
"Ale ja nie chcę!" - a po chwili - "A polecimy tam samolotem?!!!"
No nie, raczej nie. Próbuję zmylić tropy, jak okazuje się, nieskutecznie...
"Będziemy pod ziemią, zakopani? Pod ziemią z robakami...???"
Co dalej? Może jakaś ... hmm... reinkarnacja? Jak niebo niezbyt, półtorej metra pod ziemią też niezbyt, to ...
"Ale jak się urodzimy? Wszyscy? Mama będzie dzidziuś, tata będzie dzidziuś, JA TEŻ?!!!"
Temat się rozkręca, jakoś nie chce się urwać. Mimo, że leżymy w łóżku realizując etap zasypiania.
"A dziadek? Dziadek Stefan. Gdzie on jest? Umarł bo był bardzo chory, tak? A mnie nie było"
Tak, był chory. Podświadomie czuję, że zaraz mnie zagoni w kozi róg. No bo gdzie jest, pod ziemią z robakami, czy w niebie, gdzie samolotem jednak nie polecimy, hę ...? Na szczęście przed samym zaśnięciem, zwoje Młodego nie funkcjonują już trzeźwo i raczej nastawione są na nadawanie, niż na odbiór.
"A dziadek ...? No ten (podpowiadam) Stanisław?"
Próbuję wyprowadzi rozmowę na inne tory. Popatrz, obydwaj dziadkowie mają podobne imiona, ble ble ble... Załapało! Zieeeeeew... Nareszcie.
"Dobranoc. Miłych snów"
Tak, dobranoc.Chwila ciszy. Czuję, jak uścisk dłoni na moim ramieniu pomału wiotczeje, a oddech staje się coraz wolniejszy.
"A jak mi się przyśni, to ci powiem, gdzie jest dziadek"
Uhm... No będę czekał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz