FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

niedziela, 18 marca 2018

Taka niedziela

Mimo, że za oknem melanż błękitu z bielą, przy akompaniamencie słońca level master, sprawia wrażenie siódmych bram nieba, to tak ... nie jest. Otóż middle-marzec pizga złem. Jak rzadko, właśnie w tym roku pokazuje swe oblicze "jak w garncu". Ten weekend upływa z temperaturą w dzień na poziomie kilku stopni poniżej zera, a w  nocy serwuje dwucyfrowy mrozik. Na domiar tego pizga wiatrem tak, że uszczelki w drzwiach grają lepiej niż piszczałki organów u franciszkanów. A jeszcze tydzień temu, w poprzedni weekend, mieliśmy około+20 st.C !!! Natomiast, żeby było jeszcze ciekawiej, to przełom lutego i marca serwował w nocy prawie -20 st.C 😀. Jak widać rozpiętość temperaturowa w tym miesiącu wynosi blisko czterdzieści stopni. Amplituda temperatur, jak na pustyni, czy na księżycu 😉.
I byłoby fajnie, nawet zabawnie, gdyby nie towarzyszyły temu inne ekstremalne zjawiska, jak ... chorowanie w iście wielkim stylu. Już mi się nie che nawet o tym wspominać, bo rzygam  tym półtoramiesięcznym dołowaniem. Z dnia na dzień tylko patrzę, czy jeden ma się już lepiej, czy druga gorzej, a trzecie, czy jeszcze można ją trzymać w zbiorze postaci powszechnie uważanych za zdrowe. O sobie nie wspomnę, bo ten serial staje się być bardziej rozwlekły od "Na Wspólnej".
Ale jest niedziela. Jak się rozglądam dokoła, to widzę zdecydowany progres w funkcjonowaniu mego stada. Młody w telefonie (moim!) rozkminia gry i jutubowe filmiki. Ciągnie nosem, ale najważniejsze że kuco, jakby znacząco mniej. Najlepsza z Żon zasiadła do maszyny i szyje - jak nigdy, właśnie dzisiaj cieszy mnie to niezmiernie, bo to znak, że była w stanie wyczołgać się ze swojego chorowania i pokonać drogę do stołu. A to bardzo dobry znak! Jeszcze wczoraj wyglądała bardzo źle, dzisiaj już tylko ... na chorą. Pierworodna po wczorajszej awanturze (taka nasza rodzinna tradycja), jakby nieco bardziej uspołeczniona. Nie dość, że pościeliła łóżka (bez powtarzania stukrotnego, że ma to uczynić), to teraz wykazuje się w kuchni robiąc mizerię a'la Wiki. I to też po pierwszym wyartykułowaniu przeze mnie tego ... ekhm ... polecenia. Czy to te słońce za oknem tak wszystkich ożywiło? Czy to te światło, którego tak brak po długiej zimie wskrzesiło nas z martwych?
Jutro poniedziałek nieco inny niż zwykle. Zarezerwowany nie na zawodowe rozterki, jeno na medyczne (... i znowu temat wraca...!). Jeszcze nie wiem, jak wykorzystać ten dzień, żeby jak najwięcej miejsc opanowanych prze medycznych szarlatanów obskoczyć, i jak najbardziej owocnie wykorzystać ten czas. Najchętniej bym jednak wsiadł w samochód i ścierał się z tym z czym daję sobie radę znacznie lepiej, z tym na co mam realny wpływ i możliwość kreowania wyniku. Bo w materii uleczania siebie i bliskich jednak poleguję na całej linii, jestem bezsilny, nie mam pomysłu, jak wybrnąć z tej matni. Kurde! Miałem nie narzekać! Jednak ten temat nieustannie dominuje nad wszystkim innymi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz