FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

niedziela, 12 sierpnia 2012

Reset z przyległościami

Weekendowy reset rozpoczął sie szybciej niż się tego można było spodziewać, bo już w piątek.
Otóż kuzyn mój z rzadka widywany, zajechał wraz z rodziną, z wizytą na ziemie przodków. Tak też się złożyło, że zaprosił nas na wieczorne gaworzenie przy tym i owym. A że zakotwiczył u teściowej swej szanownej, to właśnie w jej progach gościć nam się przyszło. Począwszy od ogrodowego  wiatru i słońca kawą zapijanie, po już iście wieczorne, domowe przy stole raczenie się. Wieczór postępował płynnie ku godzinom zaawansowanym już na cyferblacie, a wizyta, jak miła, tak ku końcowi się mieć zdawała. Trzeba było do domu wracać. Ale godziny spędzone w tym znamienitym towarzystwie, wielce szykowne i godne zaistnienia były. Bardzo fajnie było.
W sobotę szybkie zakupy niezbędne do resetu kontynuowania. I jak najszybciej się dało, tak wyruszyliśmy do Międzybrodzia. Pogoda nie rozpieszczała, więc miast ogniska rozpalenia, uskuteczniliśmy grillowanie na tarasie. Wieczór mimo, że chłodny i zakrapiany deszczem nie mogę uznać, za niemiły mej duszy. Wręcz przeciwnie. To że zabrakło mu magii dwóch poprzednich, spędzonych przy trzaskających płomieniach ogniska, niewiele zmieniło. Może tylko tyle, że w miarę szybko przenieśliśmy się do środka umykając przed chłodem i wilgocią nocy. Do mety dnia doszlusowaliśmy ucząc Tuśkę gry w statki. Jakoś sobota sama wygasła koło północy. Towarzystwo po cichu pozasypialo zostawiając mnie samego nad stronicami doczytywanej gazety. Dopiłem piwo, jeszcze raz wyszedłem na taras by spojrzeć w gwieździste niebo i na utopione w mglistych kłębach uśpione Międzybrodzie i też poszedłem spać.
Niedziela mimo, że od dnia poprzedniego sporo cieplejsza, też deszczu nam nie poskąpiła. Dopiero po południu słońce nieco rozgrzalo zawilgocony świat. Poszliśmy więc na spacer do wsi, na lody, nad jezioro. Potem kawka i do domu. Tuśka bardzo niezadowolona popłakała się gdy odjeżdżaliśmy. Jakoś z takim kacowatym grymasem pędziłem ku domu.
I co - zresetowany ? Niezbyt. Właśnie nie jest tak, jak być powinno. Zabrakło czegoś co zmyłoby szlam minionego tygodnia i czystego postawiłoby mnie na progu kolejnego. Po głowie coś dalej się tłucze i śmierdzi troskami wszelakimi. A to zły prognostyk na poniedziałek. 
Może to zbliżajacy się koniec lata, może to fakt, że za tydzień praktycznie chyba ostatni dla nas wakacyjny, w pełni tego słowa znaczenia, weekend ...? Jak by nie było, nie klepię w klawiaturę  z uśmiechem na ustach i w duszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz