Najlepsze są niespodziewanki.
Tak też było.
Rześka, gwiaździsta sierpniowa noc doprawiona świerszczy graniem. Tyle powinno wystarczyć, aby opisać kwintesencję kolejnego wyjazdu do Międzybrodzia. Tym razem zupełnie niespodziewanie i dla nas i dla Tuśki z babcią, które wcale się nas nie spodziewały. Zajechaliśmy tam dopiero wieczorem, bo Kamka we wtorek pracowała normalnie, czyli długo. Ale nie zmarnowaliśmy ani minuty, bo prosto ze sklepu wyruszyliśmy w drogę.
Było warto. Pogodny krótki wieczór i długa letnia noc. Tradycyjny grill na wakacyjne dopasienie brzucha, piwko i karty do 3:15 nad ranem. A w świąteczną środę 15-go sierpnia pojechaliśmy z Tuśką do Tresnej na rejs wycieczkowym stateczkiem po jeziorze Żywieckim. Nie był to może rejs na miarę tego po Bałtyku, ale też było fajnie. Środa żegnała nas zaskakująco optymistycznym rozpogodzeniem - zrobiło się ciepło i słonecznie.
Mijający tydzień jest magiczny. Z jednej strony miał dwa poniedziałki, ale z drugiej miał też dwa piątki, co wynagradza w dwójnasób mentalnie paskudne niby-podwójne tygodnia rozpoczynanie. Taki tydzień bardziej jest do strawienia. A jak dzisiaj znowu mamy piątek, to oczywiście jutro sobota i ... i dawaj do Międzybrodzia ! Szkoda, że to już końcówka. Z planu górskiej wycieczki nic nie wyjdzie - sam zrezygnowałem (sic!). Doszedlem do wniosku, że byłoby to zbyt obciążające nie tylko mnie, ale przede wszystkim dla dziewczyn. Po całodniowym chodzeniu po szlaku trzeba by jeszcze spakować graty i wrócić do Zabrza, a to dosyć mało zachęcająca perspektywa. Zostawimy więc pokazanie Tuśce prawdziwych gór, na przyszły rok. Trochę mi szkoda, ale ...
Tydzień w pracy przyniósł ciąg dalszy rewolucji. Szrapnele wokół wybuchają rozsiewając śmiercionośne odłamki. Sztuką jest zgrabnie unikać raniących pocisków, ale i mnie jeden dosięgnął. Trudno mówić aby krwawił po tym trafieniu, ale rana celnie zadana może od środka mnie wykończyć. Wszystko na co muszę teraz zważać, to aby nie połamać nóg w tym pędzie. Kolejne zadania i wyzwania, którym trzeba podołać. Dałem sobie wrzucić na plecy kolejny wór, ugiąłem się przed sugestywną perswazją i żuję teraz łykowaty temat, którego nijak przetrawić nie mogę. Tyle myśli naraz mam na myśli, że łeb rozsadza. Zrealizować wizje mam nieliche, a środków ku temu brak. Uda się z tego wybrnąć, czy nie ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz