... malinowe z tabasco ...
Poranne "AfterParty". Smacznie, miło, mimo że krótko. Przynajmniej ze zdrowym porankiem nazajutrz. Właściwie to trudno mówić o imprezie - bardziej to spotkanie towarzyskie przy dobrym jedzeniu i odrobinie rozweselacza.
Było wielce przyjemnie - to najważniejsze. Szczególnie, że musiałem odreagować dziesięciogodzinny piątek w pracy z dwugodzinną kulminacją w postaci spowiedzi przed zarządem. Po czymś takim nie mogło być nic innego w kieliszkach, niż "wściekłe psy" :))) Zreszta i tak "chodziły" za mną od dłuższego czasu.
Przewodnim tematem soboty jest oczywiście impreza urodzinowa Tuśki w Nibylandii. Solenizantka nie do końca zdrowa. Będzie trzeba jakoś ją hamować, żeby nie szalała - ale czy to możliwe?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz