Niezła środa.
Tylko Tuśka na chorobowym - drugi raz w sezonie. Troszku nieciekawie, bo urodzinowy weekend przecież się zbliża ...
Koniec roku w robocie coraz bardziej rozpędza wolną amerykankę - nikt już nad niczym nie panuje, co ilustruje dziwnie wokoło panosząca się apatia i przyjmowanie wszystkiego na klatę. Ludziska chodzą nieobecni, jak zombie. Ale ja osobiście dziwnie dobrze to znoszę (przynajmniej dzisiaj). Sam się sobie dziwię. Serio. Wszystko to co się wali na łeb, jakoś spływa po mnie, jak deszcz po kaczce. Może to początek mocniejszego JA ... ? Byłaby to fajna odmiana.
Fajnie zapowiada się piątkowy wieczór. Toć to "Andrzejki". Spodziewamy się dawno oczekiwanych gości. Powinien to być zacny kawałek czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz