No dobra, rano było na wadze tyle, ile miało być. Po trzech tygodniach jest o 6 kg mniej niż na starcie. Tym samym plan zrealizowany. Co prawda w wersji minimalnej, ale jednak zgodnie z planem.
Tak więc zapowiedź ostatniego etapu diety podtrzymuję. Jeszcze dwa tygodnie na ustabilizowanie efektu, z nadzieją na jakąś niespodziankę na mecie. Najważniejsze aby nie zepsuć tego co jest i pomalutku wejść w bardziej "normalne" odżywianie.
Jak na razie na pewno jeszcze nie wchodzę w węglowodanowe eldorado w postaci pieczywa i ziemniaków (o słodyczach nie wspominam). Natomiast odważniej będę sięgał po nabiał i mniej wystrzegał się tłustszych rzeczy. Reasumując: jak już węglowodany, to takie mniej szkodliwe i z umiarem oczywiście. To będzie spora odmiana po wcześniejszym "zielonym" jedzeniu z mięsem na okrasę. Będzie więc zdecydowanie ciekawiej i smaczniej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz