Co przyniesie nowy tydzień?
Moja małżonka mówi, że ja to tylko narzekam i narzekam, że tylko jakieś same smuty wypisuje.
Czyżby? Może i chciałbym być mega-wesołkiem, którego napędza wszechogarniająca pozytywna rzeczywistość. Ale do cholery! Jest listopad! Z czego tu się cieszyć? :)))) Jest, jak jest i tylko wiosna może to zmienić. Ale do lepszych dni jeszcze sporo tygodni i miesięcy przed nami. Na razie tak jak szaro w kalendarzu, jak szaro za oknem, tak szaro i u mnie.
No to co tam możemy sie spodziewać w tym kolejnym tygodniu, hę ?
Poniedziałek. W pracy, jak w pracy. Tyle, że dłużej, bo siakaś dodatkowa nasiadówa w zarządzie zaplanowana. Na tyle długa, że Tuśkę nie dam rady odebrać ze szkoły. Z poniedziałkowego menu wypadnie też danie w postaci Tuśkowego judo. Od paru dni dosyć mocno kuco i próbujemy ją domowymi sposobami kurować. Ale tak, czy siak, dzień późno się zakończy, bo muszę na angielski jechać. Ostatnio byłem na zajęciach trzy tygodnie temu - ups, to bardzo mało komfortowa sytuacja, bo czuję, że będzie jakiś grubszy teścik właśnie jutro.
Wtorek. Kto wie co będzie we wtorek. Raczej nic nie planuję. Powinien to być w miarę normalny dzień. Ale jaki będzie to i od sytuacji w pracy zależy, i od tego jak zdrówko Tuśki będzie wyglądało ...
Środa. Jak wtorek. Tuśka chyba też nie pójdzie na zajęcia Judo.
Czwartek. Msza szkolna. Czyli gonitwa z pracy do kościoła :)
Piątek. W pracy prezentacja przed zarządem (!). W domu - pewnie sprzątanie przed weekendowymi gośćmi.
Sobota. Urodziny Tuśki w "Nibylandii". Ciekawe, jak to będzie ???
Niedziela. Urodzimy Tuśki w domu, dla swoich, czyli goście.
Następne dni zapowiadają sie więc różnorako. Drżę tylko o zdrowie Tuśki, żeby nie rozłożyła się na te swoje świętowanie. No i życzyłbym sobie nieco spokoju w pracy, ale na to nie mam co liczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz