Tak już ten świat zbudowany, że wszelkim przyczynkiem do działania, iskrą zapalającą lont zmian, katalizarorem wszelkiego postępu, jest odchyłka od normy, opuszczenie ciepłych pieleszy stabilizacji, porzucenie wygodnego bezbarwnego środka.
Przesunięcie środka ciężkości ku którejś z krawędzi przyczynia się do wybudzenia umysłu z mętnego, wygodnego letargu. Nie ma znaczenia, czy zmiana świadomości nastraja pozytywnie, czy negatywnie - ważne aby była jakaś zmiana. Nie od dziś wiadomo, że każda z wojen powoduje postęp, a nieszczęśliwa miłość jest wodą na młyn poetów. Nie trzeba być szczęśliwym, żeby tworzyć. Nie potrzeba dobra, aby dobro tworzyć.
Stabilizacja jest nudna. Jest bezpłodna. Jeśli wydaje jakiś owoc, to jest on mdły, bez wyrazistego smaku. Ekstrema powstają tylko na pożywce równie treściwej. Ładunek emocji, szczęścia, czy nienawiści, jest przyprawą, aromatem, kolorem. Bez autentycznego wewnętrznego poruszenia nie ma co marzyć o efektownym (i efektywnym) rezultacie wszelakiego działania. Bez zaangażowania powstaje tylko papka, szara masa, którą można się żywić ... ale czy trzeba ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz