... mi trzeba.
Ostatnimi czasy - bardzo ostatnimi - trudno mi obrać właściwy, niezmącony kurs na spokój ducha. Miotam się mniej, lub bardziej. Jednego dnia jest gorzej, drugiego lepiej. Raz jestem bardziej odporny na świat, kiedy indziej łatwiej mnie trafić w samo sedno. A był taki czas, takie mgnienie historii, gdy wydawało mi się, że dobijam do dobrego portu, a fale pozostaja w tyle. Wygląda jednak na to, że pogoda duszy jest równie kapryśna, jak nasza nadbałtycka aura.
Co jeszcze począć, aby było ... łatwiej? Łatwiej? Hmm ... Nie jestem przekonany, czy to dobre słowo. Czy aby na pewno chcę "pójść na łatwiznę"? Może raczej dążę do przewidywalności kolejnych chwil, do stabilizacji, jaka by nie była. Nie lubie być zaskakiwany. Kontroli nad własnymi losami nie sposób przecenić. To daje władzę, niezależność i ... spokój ducha właśnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz