FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

niedziela, 22 września 2013

Jack Daniel's Club

Kto dobrze pamięta lata przełomu, a właściwie kolorową stronę pierwszej połowy lat '90, ten wie, jaką estymą darzono wtedy sam fakt, że marka, tego czy innego produktu, była ... "markowa". Co poniektórym zostało to do dzisiaj ;)
W tamtym czasie, ma skromna osoba wchodziła w świat dorosłości, a przynajmniej z dowodu osobistego tak wynikało. Wielu mi podobnych, podobnie łapało rozpędzający się świat i chłonęło "nowe", dotychczas znane jedynie z telewizji satelitarnej, filmów na VHS, czy z wyciągniętych z "paketów" z Rajchu, kolorowych katalogów "Otto", pieczołowicie przechowywanych od lat późnej komuny, jako kolorowe okno na świat i panaceum na przaśną, szarą rzeczywistość. Aż tu nagle wybuchła wolność z cała konsekwencją zmian, tych złych i tych dobrych. No i reklamy: "telewizja satelitarna firmy Arcon (anteny satelitarne)", "(podnośniki) Gerda", "Arcoroc (odporne na szok)" itp. 

Ale o co właściwie chodzi z tym wstępem ? Chodzi o potęgę rynku, oddziaływanie marki, o podnoszenie własnej wartości poprzez posiadanie dostępu do "tego czegoś". W tytule przywołuję markę, która doskonale wpisuje się w legendę o niedostępnym raju. Kiedy to Jack Daniel's stał jedynie w witrynach najdroższych monopolówek, samo jego posiadanie było czymś. Nieważne, że wtedy nawet nie smakował ;) Magiczne logo, czarna etykieta na kwadratowej butelce, działały na wyobraźnię. Legenda marki działała na nas młodych, zbuntowanych, buńczucznych wtedy chłopaków, jak teraz Harry Potter na nastolatków. I pamiętam, jak dziś, jak krążyły w zaufanym gronie czarne, laminowane klubowe karty z logiem Jacka. Żadnego adresu, żadnego telefonu, nic - tylko logo. To było coś! I nieważne, że ten klub fizycznie nie istniał. Był bowiem tam, gdzie byliśmy my. Kartę taką jednak każdy z nas pieczołowicie w portfelu nosił.
A wspominam o tym, bo nie tak dawno, gdy robiliśmy w domu większe porządki, w najgłębszych czeluściach skrzynki z pamiątkami, znalazłem ten klubowy, laminowany artefakt z przykurzonej już nieco przeszłości

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz