Już po północy? Hmm ... A właśnie nadszedł ten czas, że mam ... czas. Dzieci formalnie śpią - formalnie, bo Pierworodna "na stówę" nie śpi. Już po kąpieli. TV chodzi wyciszony do granic słyszalności - bo po co inaczej (po co w ogóle?). Najlepsza z Żon klei pierożki na dalekowschodnią modłę. Męczy się, bo przeziębiona jakoś. W szklaneczce odrobina rumu. Popołudniowa drzemka sprawiła, że jestem jeszcze w strefie żywych.
To był ciężki tydzień. I w pracy, gdzie tego typu popierdzielony tydzień wysysa do cna zasoby energii, i w domu, gdzie z powodu nauczycielskiego strajku zdemolowane wszystkie plany i zobowiązania. Swoją drogą, ciekawe kto byłby stroną w postępowaniu odszkodowawczym za uniemożliwienie wykonywania pracy zarobkowej, prowadzenia działalności gospodarczej, z powodu strajku? Kiedy bowiem instytucja babci nie istnieje, to tygodniowa przerwa w pracy pociąga za sobą nie tylko frustrację: "Kto zaopiekuje się dzieciakiem?!", ale i wymierne kłopoty finansowe. Ideą i poprawnością polityczną ZUS-s nie zapłacisz. Dla idei - zresztą suto opłacanej - to może pracować marszałek Karczewski. Swoją drogą, kawał z niego zakłamanego, bezczelnego gnoja. Ciekawe czy w przeszłości, gdy na ulice wychodzili górnicy czy rolnicy, to były jakieś sprawy przed sądem wytoczone przez osoby trzecie, nie będące stroną sporu, o zapłatę za poniesione straty, hmm. Jak by nie było, któraś ze stron tej rozpierduchy winna wyciągnąć z portfela na opłacenie opiekunek dla tych wszystkich dzieci unieruchomionych w domach. Natura nie lubi próżni.
Pogodynka.
Dzisiaj padał śnieg. Serio. Bardzo serio. Wiosna w odwrocie od kilku dni. Temperatura ok 4 st.C w ciągu dnia. To dodatkowo rozpierdziela zdezelowany nastrój. Ponoć za tydzień ma być lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz