- ... a opowiesz mi bajkę? Odcinek dwudziesty?
- OK. Ale zamknij już oczy i nie odzywaj się ...
"Ledwo zmrok zapadł, a rozgwiazdy naprężyły się i odbiły od dna pozostawiając za sobą smużki wzburzonego piachu. Wystrzeliły prosto w górę, w stronę powierzchni morza. Wyskoczyły ponad fale i złapały się ze wszystkich sił nieba. Tak mocno, że z wysiłku aż zaświeciły, jak prawdziwe gwiazdy. A może to były prawdziwe gwiazdy? Może nie wyskoczyły z wody? Może było to tyko odbicie światła gwiazd?
Konik morski zamknął oczy. Ledwie to uczynił, a pod powiekami - choć każdy wie, że koniki morskie ich nie mają - pojawiły się przedziwne sny. Po pełnym przygód tygodniu, w jego głowie kotłowało się tyle wrażeń, że tylko w sny można było je wszystkie ubrać. Koniki morskie mają zbyt małe główki, dlatego sny są tak dla nich ważne.
Wypożyczania rowerów pana Rekina była odkryciem ostatnich dni. Cała rafa uczestniczyła w otwarciu w zeszły czwartek. Były balony z rozdymek, występy błazenków w roli klaunów, przeloty eskadry latających ryb pod dowództwem kapitana Fisherbergera, no wszystko co na takim evencie być powinno. No i rowery! Czego tam nie było! Były maluteńkie rowerki dla krewetek, ośmiopedałowe cuda dla głowonogów, a nawet konstrukcje tak potężne, że i wieloryb mógłby zrobić rundkę dookoła atolu. Konik morski na jazdę próbną wypożyczył oczywiście jednopedałowy egzemplarz. No bo jedną nogę tylko przecież ma, ha! No i pojechał.
Fajnie się jechało. Profilowana aluminiowa rama, przerzutki shimano marine extremal, carbonowe felgi, no miodzik po prostu. Nawet się nie spostrzegł, jak zaczęło się ściemniać. Kurcze! Przecież przy tym rowerze nie ma świateł! Trochę go to zaniepokoiło. Nie miał ochoty wracać po ciemku, szczególnie, że słyszał o niezbyt przyjemnych barakudach polujących w okolicy. Znalazł więc podwodną jaskinię i tam ułożył się do snu na miękkim białym piasku.
Usnął. I od razu pojawiły się przedziwne stwory, które wychodziły ze wszystkich szpar w jaskini. Były straszne i śmieszne. Wykrzywiały dziwne twarze chcąc go wystraszyć i rozśmieszyć. Z sufitu wylewały się kolorowe wodospady. Z dna wyrastały wielkie kwiaty, które kołysały się w rytm muzyki granej przez orkiestrę dętą pod batutą Jeremiego Delfina. Wydawało mu się, że stworzeń w jaskini jest tyle, że zaraz przygniotą go to dna. Ale gdy tylko się poruszył zawirowania wody rozmywały te przedziwne postacie. Dookoła migały tysiące światełek we wszystkich kolorach tęczy. To trochę dziwne, bo tęcza leżała zwinięta w kłębek i chrapała puszczając nosem bąbelki. Konik morski próbował naciągnąć na siebie kołdrę z morskiej trawy, ale stado krewetek ściągało ją z niego odsłaniając jego jedyną nóżkę. Jakiś ślimak wlazł mu na głowę, krab uszczypnął go w piętę, a meduza przykleiła mu się do nosa. Miał tego dość! Chciał zgasić światło i w końcu się wyspać. Już sięgał do kontaktu, żeby wyłączyć wielką lampę tuż nad jego głową, gdy ... się obudził. To nie była lampa. To słońce urodziło już poranek. Wsiadł więc na rower i popędził do domu."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz