Ha!
W sobotę, po obiedzie, już dobrze pojętym popołudniem zawitaliśmy do lasu. Niby na grzyby, ale wsiem wiadomo, że w weekend, o takiej porze to raczej na grzyby się nie jeździ ;) Ale pojechalim, dojechalim, wskoczylim w gumiaki i w jagodziny zagłębiwszy się, szukać grzybków jednak zaczęlim. I znaleźlim :)) Ten sobotni spacer po lesie przyniósł nam utarg w kwocie 151 szt podgrzybków o wadze ok 3,5 kg. Same młodziutkie, błyszczące okazy. Powiem szczerze - nie chciało mi się, jak cholera. Ale kiedy grzyby same włażą w oczy, to przyjemności takiej nie mogę sobie odmówić. Wielce przyjemny wypad na łono natury - nie ma to tamto!
Wczorajsze zaranie weekendu przyprawiliśmy wesołą towarzyską nasiadówką w Nota Bene naszej swojskiej. W towarzystwie znamiencie dobranym i wszem i wobec właściwym dla dobrego spędzenia wieczora przy właściwie sfermentowanym jęczmiennym napoju i jedzonku nie najgorszym, a pizzą zwanym. I dodać powinienem, że i na horyzoncie lokal okalającym, w kanapie zatopionego ujrzawszy, a potem przy barze napotkawszy, znajomka z Lat Złotych, spotkałem - co na łamach tej publikacji potwierdzam :)))
Co tu dużo mówić - piątkowy wieczór udany był wielce.
Jutro niedziela, trzeci dzień świętego czasu końca tygodnia. W planie ponowne grzybobranie. Za ciosem podążywszy, być może i jutro zimową spiżarkę, o aromatyczne plechowce uda nam się nieco wzbogacić. Jednak rodzi się pytanie: kto to znowu będzie obierał, kroił, nawlekał ... ? :)) Właśnie rzuciłem kozik po oporządzaniu dzisiejszego urobku. A jak sobie pomyślę, że jutro ma być powtórka, to .... hmm ... Mam nadzieję, że jednak będzie co skrobać :))
Uwielbiam grzyby, nawet kilka razy zbierałem :) Ale sam to potrafię rozpoznać jedynie kanie :p
OdpowiedzUsuń