My Polacy. My Naród.
My jesteśmy przezajebiści, My Naród, My Polacy. To wiadome wszem i wobec. My też, jak żadni inni potrafimy narzekać na wszystko i wszystkich. Narzekamy, że hmm ... no na przykład, że nasza "Narodowa" nie wyszła nawet z grupy na ostatnim Mundialu. Choć może to akurat zły przykład, bo na to narzekać wręcz wypada. Ale już narzekanie na pogodę, to jest nasza narodowa specjalność. A że mamy lato, że sezon ogórkowy w pełni, to jakże lotnym tematem do narzekania w wakacyjny czas jest ... pogoda. Tylko zaraz, zaraz...! No bo nie leje deszcz, nie jest zimno, tornada nie sprzyjają polityce drzewnej rządu Najjaśniejszej. Nikt się nie podtapia, a jak już, to ci których Darwin bez żalu by spisał na straty. Nikt się nie truje pleśnią z jogurtów, salmonella jakby zapadła się pod ziemie, a komary i kleszcze pewnie kwilą cichutko w krzakach, bo świat jakby zupełnie o nich zapomniał. No ni cholery tematu do narzekania. Ale nie, otóż jest! Jest zło, które ogarnęło tą świętą krainę. Bowiem jest ... CIEPŁO. Tak! Otóż jest słonecznie, jest ciepło, jest wręcz GORĄCO! Cóż to się wyrabia?! Jakże tak, że Ojczyznę naszą miłą nawiedziła w tym roku iście wakacyjną aura?! Jakże niebiosa mogły spuścić na nas tą plagę wysokich temperatur, chłostać nas słonecznymi promieniami, jak pejczami, a na domiar złego oślepiać białymi obłoczkami na błękitnym nieboskłonie?! Cóżeśmy uczynili złego, że karzesz nas Panie tym bezmiarem optymistycznej, wakacyjne pogody?! Przecież cierpimy! Padamy na kolana! Tracimy dech. Jako Naród Wybrany, Mesjasze pośród innych nacji, cierpimy po stokroć bardziej, a rany są głębsze, a jątrzą się i ropą ociekają cierpienie nasze nieznośnym czyniąc. Pytamy: za co?!
Tak mamy. Miast się cieszyć, że tegoroczne lato, po tylu latach przerwy równo wszystkim, równo wszędzie rozdaje słoneczne promienie i wakacyjne gorąco, znowu narzekamy. No tak mamy! I to wszystkie stany. Od szarego robotnika, po elity. Aż dziw, że dotąd "miłościwie nas gnębiący" nie powołali specjalnej komisji sejmowej, do zbadania czy winą za gorące lato nie można obarczyć totalnej opozycji. No chyba, że z góry założyli, że to wszystko wina Tuska, i że "lato 2018" dadzą mu w pakiecie, jak już go będą sadzać po powrocie z saksów. Narzeka rodzina, żona, córka i teściowa; narzeka pani z warzywniaka, kasjerka z Lidla, taksówkarz i bileterka na basenie. Narzekają media, i to nie tylko te prorządowe. Narzekają niezależni dziennikarze i prezenterzy stacji, których linia programowa nijak nie pokrywa się z oficjalną propagandą państwową. Tydzień temu, przez bite 8 godzin powrotu znad naszego bałtyckiego wybrzeża, wysłuchiwałem, jak RMF psioczy, bluźni, przeklina i ostrzega (!) przed tą piękną pogodą za oknem. No kuźwa, jakby się wszyscy zjednoczyli w obliczu wspólnego wroga. Kurde! zabarykadowali się, jak sowieci w Stalingradzie. Bo wróg ten jeden: piękna pogoda. Ja rozumiem, że może pod tą postacią nieprzeciętnej urody kryje się jakiś demon, ale nie cholery nie potrafię dojrzeć ni pazurów, ni kopyt spod tej powłóczystej letnie szaty. Może dlatego, że słońce świeci w oczy... hmm, może.
Mi tam się podoba, jak jest. Tydzień po urlopie pławię się w temperaturach, które codziennie przekraczają trzydziestkę. Spodnie kleją mi się tu i ówdzie, pot zlewa od karku, aż po pięt... No jest... zajebiście! Obudziły się wspomnienia z lat pacholęcych, kiedy to lato było latem i nikt by nie ważył się złego słowa powiedzieć za gorący lipiec, ba, i sierpień. W końcu mogę dzieciom powiedzieć, że "jak tata był mały, to tak właśnie wyglądało lato". I tak jest właśnie fantastycznie! Ta być powinno! Tak jest dobrze! I wspomnicie me słowa, wy zastępy diabła szczute na Nas, na prawdziwy Naród, na nas Polaków, gdy listopadową porą, chłostani pizgającym wiatrem i zlewani siekącym deszczem, będziecie kryć się z postawionymi kołnierzami. I wspomnicie te lato, gdy zima skuje was mrozem.
Cieszmy się więc tym, co jest. Bo jest bosko gorąco! Po prostu bosko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz