Począwszy od minionego weekendu, najwyraźniej aura powróciła do "normalności". Czyli: weekend chłodny, mokry i do dupy (średnio patrząc); piękny słoneczny i ciepły tydzień (a jutro ma być na chwilę nawet gorąco); i znowu zapowiedź popsucia pogody na kolejny weekend. No taki standard w tej krainie pomiędzy Odrą, a Bugiem. I jak tu żyć ...? A tak planowałem w weekend wymknąć się na rowerek... Ehhh...
Jak już o aktywności fizycznej, to cały tydzień bez bieganiny jestem; o rowerze nie wspominając. Gryzie mnie to bardzo. Kolano już nie dokucza, ale zapobiegliwie co wieczór wsmarowuję w nie niedźwiedzią maść. Pomoże nie pomoże, zaszkodzić też na pewno nie zaszkodzi. Kusi mnie, żeby spróbować, jak pod obciążeniem spisze się wysłużony grat. Może by tak zrobić przebieżkę, hę...? Kurde, kusi. Oj! kusi. Jeśli jednak okaże się, że ta przerwa w treningu była zbyt krótka, to będą zły na siebie. Z drugiej strony przecież nic wielkiego się nie stało. Wielkie mi tam ukłucie w kolanie! Może się jeno wystraszyłem niepotrzebnie? A może się tylko tłumaczę sam przed sobą? "Dylematy starego taty" 😀. W sumie, jeśli okaże się, że kolano znowu zaboli, to co? Poboli i przestanie. Albo nie przestanie. Hmm... Wielce bym nie chciał zakończyć biegowego sezonu, już teraz. Nie chciałbym wpadać w paranoję, nawet taką malusieńką, ale mam jakieś kiepskie przeczucia w tym temacie. Jakoś cały ten rok nie potrafię się pozbierać z tym bieganiem. Niby biegam, ale jakieś to takie ... byle jakie. Przebiegi miesięczne, że pożal się boże; dystanse niby fajne, ale raz na ruski rok; kondycja niby jest, a jednak wyniki kiepskie. Chyba ten rok jest tylko po to, żeby nie zapomnieć, że lubię biegać, nic poza tym. Albo żeby buty do biegania nie zgniły z lenistwa. A'propos, w tym roku nawet nie sprawiłem sobie świeżego obuwia, a te zeszłoroczne już znacznie zużyte przecież. To kolejny kamyczek do ogródka pod tytułem: "jakoś niezbyt serio traktuję teraz bieganie".
Eeee tam, dość tego rozważania. Mam dobre piwko w szklance - belgijskie Blonde Ale "Miłosław". To kolejne bardzo dobre piwko z browaru Fortuna. Jeszcze nie natknąłem się na piwo ważone w Miłosławiu, które by mi nie posmakowało. Kawał dobrej roboty robią dla miłośników złotego trunku.
Pogodynka.
Rano ok 14 st.C. Popołudnie bardzo przyjemne; z pełnym błękitem nad głową i słońce radośnie grzejącym do 24-25 st.C. Gdyby nie pierwsze żółte liście na drzewach, to prawie pełnia lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz