FOTOGRAFIA

FOTOGRAFIA
" Mój magiczny FOTO świat" - Zapraszam do oglądania świata subiektywnym okiem mojego obiektywu ...

piątek, 24 sierpnia 2018

Piątek, na całe szczęście

Dobrze, że piątek. Ten tydzień nie należał do łatwych, choć momentami był całkiem przyjemny. Natomiast jakieś zmęczenie mnie dopadło. Dosyć powiedzieć, że trudno mi dojechać rano do pracy. Tak mnie senność rozkłada, że walę się po pysku i drę wniebogłosy, aby zachować poziom trzeźwości umysłu pozwalający na utrzymanie się na własnym pasie jezdni. Najgorzej, jak już sto metrów przed parkingiem wypada mi stać na zamkniętym przejeździe kolejowym. Kiedyś skończy się to tym, że usnę przy mrukliwej melodii diesla spod maski i będą jaja 😉. Poziom koncentracji drastycznie mi wzrasta wraz z pierwszym organoleptycznym kontaktem z codziennymi problemami. Wtedy momentalnie trzeźwieję, bo bez maksimum skupienia trudno ogarnąć i wybrnąć z opresji kolejnego odcinka tej epopei. Toteż ten trudny tydzień, mimo że w sumie z pozytywną oceną, z lubością zakończę. I weekend jest tu jak najbardziej na miejscu. Szklaneczka bourbona na pewno nie zaszkodzi, a dobra kolacja made by Najlepsza z Żon dopieści do końca steraną głowę i pokrzepi ciało.
Zapowiadany na dzisiaj pogodowy armagedon, jakoś nie zwalił nam się (jak dotąd) na głowę. Dał o sobie znać byle jaką porcją deszczyku, zwalistymi chmurami na niebie, czy nawet pomrukami w niebiosach. I tyle. Nieco się ochłodziło, teraz (a jest 21:11) termometr za oknem pokazuje 21,5 st.C. To zdecydowanie mniej niż w ostatnich dniach o tej porze, ale nadal jest parno i trudno mówić o rześkim wieczornym powietrzu. W mieszkaniu, w murach nagrzanych przez ostatnie tygodnie do czerwoności, w tej chwili mamy 27,5 st.C. Otwarcie okien na oścież na razie nie skutkuje. Ja tam nie narzekam, ale moje dziewczyny "cierpią" znacząco. Ciekawe, czy zapowiadane już na tę noc drastyczne oziębienie dotknie i naszą krainę.
Sobota zapowiada się zdecydowanie inaczej niż wiele jej poprzedniczek. Wygląda na to, że spędzimy ją w domu. Na lenistwie, przynajmniej taki jest plan. Oczywiście nie wysiedzę (nie wyleżę?) i pewnie wezmę się za jakieś porządki, ale nie zmienia to postaci rzeczy  - ta sobota ma być domowa. Niedziela natomiast ma już swój scenariusz związany z wyjściem z domu, z wizytą u dalekiej krewnej. Ale któż by teraz myślał o niedzieli, jak na kalendarzu wciąż wsi kartka z piątkowym wieczorem 😀.
Mam dzisiaj jeszcze plan, choć ochoty jakby brak, na obrabianie zdjęć z minionego urlopu. Faktem jest, że do dnia dzisiejszego nie tylko nie przygotowałem fotoksiążki z tegorocznych wakacji, ale nawet nie przebrnąłem przez przygotowanie zdjęć do jej utworzenia. Toż to woła o pomstę do nieba! Dobra. Jeszcze szklaneczka bourbona i do roboty!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz