Pierwsza dwucyfrówka tej zimy. Nad ranem termometr pokazywał -11 st.C. To bolesna wartość. Szczególnie dla takiego ciepłoluba, jak jak. Pozwoliłem sobie na wzucie kalesonów w ten czas, co nie zdarza mi się często. I był to zdecydowanie dobry krok ku przetrwaniu tego nagłego ataku zimy. Ponoć jeszcze jutro ma być mroźno, a potem to już znacznie znośniej. I dobrze. Jak nic mi ta zima latoś nie pasuje. Chociaż, nienawykły do odwiedzania tej krainy na skraju świata, śnieg ma i swój urok. W sobotę w kroplach deszczu udało nam się uskutecznić sanki i bałwana z Carlito. Dzisiaj , choć przy akompaniamencie mrozu, jednak i z słońcem nad głową, też były sanki (ale mi łapy zmarzły!). W sumie, jakby tak nawaliło z metr śniegu, to bym nie narzekał. Byleby ten biały szał nie trwał zbyt długo.
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
ON na Shellu w Zabrzu po 4,99 PLN/L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz