No tego nie można przemilczeć...
Pogodynka.
Dzisiaj temperatura, przed zachodem słońca, to 7-8 st.C. W plusie. Po śniegu zostało niewiele śladów: gdzieś tam ociekająca, skamląca o łaskę, brudna góra z odśnieżania sprzed ... dwóch dni.
Dwa dni temu, we wtorek wieczorem, świat za oknem był iście bajkowy. Wszystko zasypane grubą pierzynką świeżego, białego puchu. Do tego z nieba wciąż lądowały grube płatki tańczące na wietrze. Miałem okazje maszerować przez naszą wioskę w ten śnieżny wieczór. I było to zaiste miłe doznanie, bo ani wiatr nie doskwierał zbytnio, a temperatura gdzieś koło 0 st.C tańcowała. Kurcze! Ja i takie wyznanie, taki wyrzut uczuć względem zimy. No nie pojęte!
Zanim położyłem się spać, na widok czapy śniegu elegancko przykrywającą Nocną Furię, przez głowę prześliznęła się jeszcze myśl, żeby odśnieżyć deczko autko, bo rano to pewnie będzie dobry kwadrans szuflowania. A nie lubię wcześniej, niż trzeba, wstawać. Mimo to, "milej dupie w piżamie, niż przed spaniem odśnieżanie" - że tak wierszem polecę, o! I dobrze zrobiłem! Właściwie - nie zrobiłem. Otóż kilka godzin później, jakieś cztery (tak dla podkręcenia dramatyzmu uściślę), gdy jakoś się obudziłem z zamiarem pojechania do roboty, za oknem śniegu nie było. No nie do końca może nie było. Ale gdzie te białe ulice? Gdzie te zaśnieżone chodniki? I co najważniejsze - Nocna Furia bez grama białego na blasze i szybach. A ja, parę godzin wcześniej, chciałem wzuwać gacie i zasuwać ze śmiatkiem, żeby ją omieść czule z białego. Ha! Lenistwo czasem popłaca bardziej, niż robota. To ... hmm ... zastanawiające. Odkrywcze niemalże! Hmm... Nie żebym miał, jakiś gen Pstrowskiego zaplątany w osobiste DNA. Aż tak, to nie. Może tylko umyka mi czasem wartość dodatnia olewania tego i owego. Pewnie przez to będę krócej żył, co jeden z drugą przypomina mi od czasu, do czasu. Niemniej olanie odśnieżania samochodu w ową śnieżną noc, przydało mi zapewne jakieś 14 minut i 23 sekundy czasu do przeżycia. Tylko zastanawia mnie jednak, czy czas ten już nie przespałem tamtej nocy. Hmm ...
Ale, ja to "filozuję", a przecież miało być tak zwyczajnie o pogodzie. Bo ja chciałem tylko napisać, że to było dosyć dziwaczne. No to, że w ciągu nocy zniknęły te hołdy śniegu ze świata i okolicy. Wystarczyło parę godzin. A jeszcze dzień później, tzn dzisiaj, zapachniało wręcz wiosną. Fałszywie zapachniało, ale zapachniało. Prognozy jednak wieszczą powrót mrozów na przyszły tydzień. Oj, będzie się znowu działo!
Tymczasem we wszechświecie i okolicy.
ON na BP w Gliwicach po 4,96 PLN/L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz